Kiedyś do faraona Przybiegła jego żona Co miała na imię Izys I dawaj, na architekta
Skarżyć (co zwał się Dreptak) Że ma paskudną fizys. Że latają mu oczki, Że spogląda na boczki,
Że milczy ustawicznie, Że ruchy ma niepewne, Więc musi być zapewne Niepewny politycznie.
Faraon, facet z głową, Przerwał musztrę wojskową, Odstawił na bok dzidę I rzekł: - Ten Dreptak przecie
Największą na całym świecie Wystawił nam piramidę! Na to faraonowa: - Piramida bombowa,
Wzbudza podziw ludu i szlachty, Cóż z tego, gdy inżynier Ma fatalną opinię, I - być może - z opozycją konszachty?
Faraon odrzekł zaraz: - Wracaj do garnków stara Nie wtrącaj się w zarządzanie! Toć przecie dobrze wiemy
Ze kiedyś i tak pomrzemy, A piramida - zostanie! Inni faraonowie Przyjdą, nasi wnukowie,
A potem wnuków dzieci, Wszystko się zmieni wszędzie, I kogo obchodzić będzie Czy Dreptak był za, czy przeciw?
Historia to nie blekaut - Kamień przetrwa człowieka, Sztuka zostanie żywą! Kto ma władzę i glorię,
Ten musi na historię Spoglądać z perspektywą! Idź mi wyczyść garnitur, Usmaż trochę konfitur,
Lecz nie pętaj się więcej przy tronie! ....faraonowie czasem Miewają dużą klasę! Więcej takich nam daj, o Amonie!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.