Obudziwszy się rano i poczuwszy wenę Wywołaną widokiem wschodzącego słonka, Nieszczęśliwy jąkała, mały Demostenes Postanowił spróbować czy się jeszcze jąka.
Liczył bowiem na pewną poprawę w wymowie Bo miał sen, że w dyskusji rozsądnie głos zabrał, Więc spróbował powiedzieć wiersz o krasej krowie W kropki bordo... Niestety! Rzekł tylko "kra..kra..kra"
I umilkł, i jął gorzko sam nad sobą płakać, A mama, miast okazać zrozumienie dziecku, Krzyknęła rozwścieczona: - Przestaniesz ty krakać??? Ożeż ty... - tu dodała mnóstwo słów po grecku
A kilka po łacinie. Więc nieszczęsny chłopiec Ukrywszy się w nadmorskiej gęstwinie akacji I znalazłszy tam twardy, granitowy kopiec, Zaczął gryźć te kamienie w żalu i prostracji.
Gryzł, płakał i gryzł znowu krwawiąc sobie dziąsła Nad nim Chronos odmierzał bieg zim i jesieni, Aż młodzieniec doczekał się pierwszego wąsa I spostrzegł, że w około zabrakło kamieni,
Bowiem wszystkie na proszek poprzegryzał gładko... Zawiązał przeto rzemień z zgrzebnych ciżemek, I pobiegłszy do domu rzekł wyraźnie: Matko! A matka osłupiała i krzyknęła: Demek???
I pobladła z radości jak śniegi Epiru, I spytała: Co teraz będziesz robił, mów, co? Najlepiej się wynajmij do mielenia żwiru! A na to Demostenes odrzekł: - Będę mówcą!
I był nim rzeczywiście, a za nim i inni, Jak już gadać zaczęli, tak do dziś gadają... Hej, wszyscy ludzie matek słuchać się powinni, Ileż pięknego żwiru mielibyśmy w kraju!!! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|