W roku tysiąc sześćsetnym osiemdziesiątym trzecim Jan Sobieski podskoczył aż mu spadła burka, Roześmiał się i zakrzyknął: - Dziękuję wam, dzieci, Bardzo żeście fachowo rozgromili Turka!
Faktycznie, gdzie nie spojrzeć - tam tureckie trupy Leżały pociachane jak jaka rąbanka, Tu inwentaryzował ktoś zdobyte łupy, Ówdzie łkała z radości wyzwolona branka,
Gdzie indziej różnym rannym dziury zalepiano Razowcem, ugniecionym sprytnie z pajęczyną... A wtem do króla podszedł padre d'Aviano, Świątobliwy kapucyn ze zmartwioną miną,
Przysiadł na jakimś trupie, z kurdybanu teczkę Otwarł, wyjął z jej wnętrza rękopis ozdobny I rzekł kwaśno: - Znów jedną tutejszą dzieweczkę
Cud spotkał i akt łaski nieprawdopodobny... Król drgnął lecz wziął się w cugle. Nie podnosząc głosu Mruknął: - To prowokacja księże i obelga... - Dałby Bóg - ksiądz wyszeptał - nie lubię donosów,
Lecz to fakt. Panna zwie się Pappendeckel Helga, Lat osiemnaście. Ją to ubiegłej niedzieli Gdy była zatrudniona przy pasieniu bydła Dopadli - jak tu pisze - dwaj piękni anieli
Strojni w ogromne, bardzo szeleszcące skrzydła Król przez ściśnięte zęby kilka słów wyszeptał, Zrobił się fioletowy i siny na twarzy,
Aż warknął: - Oczywiście... Kwiatkowski i Dreptak!!!! I wrzasnął: - Wołać mi tu rotmistrza husarzy!!!! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|