Są tacy cichociemni Ogromnie nieprzyjemni Którzy mnie śledzą, I jak tylko coś zbroję, To zaraz żonie mojej Wszystko powiedzą....
Nie wiem czy to blondyni, Bruneci czy szatyni Czy może rudzi? Czasem myślę, że w tłumie Jakoś ich poznać umiem, A guzik...
Kończą się dla mnie marnie Kina, parki, kawiarnie I spacery en deux, Wracam do domu: w progu Stoi żona. Jej bogu!!!! Już wszystko wie!
Myślę, dziwię się szczerze, Skąd ona forsę bierze Na to śledztwo bez przerwy i luki? Jak się z nimi oblicza? Czy mają u niej ryczałt, Czy są płatni - że tak powiem - od sztuki?
Kiedyś z jedną Kwiatkowską NA pustynię Błędowską Pojechałem, bo tam duży horyzont, Równina, słońce świeci, Więc już żadni faceci Nie ukryją się i nie zbliżą,
Okolica puściutka, Spostrzegłbyś krasnoludka, Sytuacja wyraźna i prosta! Niestety.... bez rezultatu... Opuchlizna - o, ta tu - To nie żadna, proszę państwa, okostna...
Cichociemni mnie śledzą, Wszystko żonie powiedzą, Życie w trosce i smutku mi płynie, Tylko Jaś kumpel twierdzi Że skąd, nikt mnie nie śledzi, Tylko że każda, żona jak jest trochę wprawiona, To od razu wszystko pozna po... minie. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|