W jednym z miast sprawozdawca sportowy Wypluskawszy jak rybka się w wannie Mocny proszek na ból zażył głowy I się ubrał niezwykle starannie.
Włożył majtki, koszulę dederon, Luźne spodnie w jodełkę i sweter... Stary był to wyjadacz i pieron Mikrofonu bezbłędny muszkieter!
Wciąż masztowej podobny był sośnie I szatańską się cieszył kondycją, Ale czuł, że znów trema w nim rośnie Tak jak zwykle, przed każdą audycją...
Wypił wódkę, owinął się w szalik Co był w kratkę różowo-błękitną, A na piersiach skrył chytrze medalik Który dziad jego miał, pod Rokitną....
Zjadł miętówkę by oddech mieć świeży, Powiódł wzrokiem po swoim pokoju, A tu "Trabant" już zarżał u dźwierzy, A tu trzeba już ruszać do boju.
Kazał Trabant redaktor kulbaczyć, Trabant, w każdej mu wierny potrzebie, Chcąc go jeszcze przed meczem zobaczyć, Kazał przywieźć do izby, do siebie...
Rannym świtem dzwoniono w kaplicy, Lecz nie było w kaplicy tej ścisku Bo był mecz tego dnia w okolicy Więc kto żyw skupił się na boisku.
Sprawozdawca przy swym mikrofonie Patrzył okiem obłędnym na stadion I nerwowo swe własne gryzł dłonie Aż transmisja zaczęła się w radio.
Wtem poczuł, że jeszcze jest dobry, Cały spokój mu wrócił dopiero, Wziął mikrofon i krzyknął: - Dzień dobry! Do tej pory mamy stan zero zero!
I już dalej, w przepięknej polszczyźnie Mówił wszystko, kto kogo przewraca... ... wielu mamy sprawozdawców w ojczyźnie, Lecz nikt nie wie, jaka ciężka to praca!!!!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.