A kiedy jest jeszcze szaro i bardzo wcześnie rano, I każdy normalny człowiek do poduszki się jeszcze garnie, Wtedy pan w pewnym wieku wstaje niechętnie z tapczanu, Przeciąga się i myśli: - No, teraz się zaczną męczarnie...
Jakoż i rzeczywiście; za oknem jeszcze świt blady, We mgle nieprzyjaznej i zimnej majaczą wilgotne dachy A ten pan w pewnym wieku zaczyna robić przysiady Potem kolejno skłony, podskoki i wymachy.
Jeszcze się na zachodzie tli anemiczny księżyc, Dopiero pierwsi mleczarze stawiają pod drzwiami butelki, A ten pan w pewnym wieku, nie mając ćwiczebnych sprężyn, Rozciąga z ogromnym wysiłkiem poczwórnie złożone szelki,
A potem spocony i blady, z ogromnym szumem w głowie, Stać pod prysznicem nie może, więc ze zmęczenia siada I kłamie przed sobą: - To po to, żeby zachować zdrowie, Kondycję i chęć do pracy...
Ale to wszystko nieprawda. Po prostu ten pan przypuszcza, że kiedyś w przyszłych godzinach, Kiedy się zdarzy wyjazd na delegację w teren, To może się zdarzy również jakaś prześliczna dziewczyna,
Która nie wzgardzi tym panem i małym, brzydkim hotelem, I patrząc na odrapane z lakieru pręty łóżka Powie, dłoń smukłą oparłszy na fantastycznym biodrze: - No proszę, masz lat czterdzieści i ani śladu brzuszka!
Nie wiedziałam, że w twoim wieku można wyglądać tak dobrze... Więc dla tej wizji, co pewnie się nigdy nie ucieleśni Pan w pewnym wieku zadaje tortury własnemu ciału, Gimnastykując się co dzień niewiarygodnie wcześnie Na własnych szelkach, na kocu i na krawędzi zawału... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|