Józio, co był dotąd zerem Pragnął zostać bohaterem. We śnie wciąż mu się przyczepi Judym, albo książę Pepi, Albo rotmistrz Kozietulski, Zorro lub Cezary Julski.
Także często niesłychanie Śnią Józiowi się Indianie, Którzy białe dziewczę podle Porwają w step na siodle
Poczem krzywdzą je w wigwamie, A on wbiega i ich łamie, Strzela z kolta i z pepeszy A dziewczę się z tego cieszy, Potem wpada mu w objęcia A jej tatko ściska zięcia, Znaczy Józia, zaczem próbna Ma nastąpić noc poślubna,...
Tu się Józio budził zawsze, Tracąc wizje ci ciekawsze..... Rzecz normalna, że w tej sprawie Pragnął by tak coś na jawie,
A więc ciągle chodzi, tropi, Czy gdzieś babka się nie topi, Żeby ją wydobyć z Odry I mieć z tego profit szczodry,
Względnie aż do ZOO jedzie Bo tam białe są niedźwiedzie, Jakby wpadł ktoś między bestie, Józio by nastraszył fest je
Potem brawa, radość, kwiaty, A on bierze ją do chaty..... Czasem chodzi i patrzysie Czy gdzieś z okna nie kopcisie,
Znaczy czy się gdzieś nie pali, I - powiedzmy - wszyscy zwiali, A wysoko na balkonie Śliczna babka zaraz spłonie,
Ale zanim to nastąpi, On na ogień dziarsko siąpi, Oraz niesłychanie zwinnie W górę wspina się po rynnie!
Zachwycona wyje tłuszcza, A on się z tą panną spuszcza.... Czując takie powołanie Chodził dumny niesłychanie,
Oczy miał rozanielone, I odważnie zbił raz żonę. Tu skończyła się kariera Odważnego bohatera,
Bo się przytem tak sforsował Że na serce wykorkował. Teraz wniosek: - Jak kto słaby, Niech uważa z biciem baby!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.