Posłuchaj, o nocy blada I zwierzu ukryty wśród traw: Oto jest smętna ballada O Biurze Beznadziejnych Spraw!
Niewielkie to biuro się mieści We wnętrzu mego mieszkania Przy Beznadziejnej Czterdzieści, Parter, wstęp bez pukania.
Przychodzą tam po kolei Albo po kilka osób, Ci co nie mają nadziei Na polepszenie losu, Na przykład nieuleczalnie Chorzy, co muszą skonać,
Albo ci, co fatalnie Kochają się w cudzych żonach, A zwłaszcza w żonach ministrów, Które się nie chcą rozwieść, I mnóstwo niedoszłych artystów, I takich, co piszą powieść Skazaną na niewydanie Już w embrionalnym stanie, I śliczne, choć smutne, panie, Więc pełne jest moje mieszkanie...
Posłuchaj, o nocy blada, Ty, zwierzu, posłuchaj ballady, Jak z tymi ludźmi gadam, Jakie im daję rady...
Lecz najpierw herbatkę im daję, Która jest słodka i czarna, I mówię z udanym żalem, Że muszę wyjść na kwadrans, Że chwilę zostaną sami, Więc niech się nie gniewają... A potem schowany za drzwiami Słucham jak rozmawiają...
A w ich rozmowach jest smutek I żal, i ból, i łzy, Ale tych rozmów skutek Nie jest bynajmniej zły,
Bo sobie mnóstwo pocieszeń Mówią, podają sposoby: A to na pustą kieszeń, A to na wszystkie choroby.
I mogą się wygadać, Ponarzekać, pobiadać I sprawdzić wielokrotnie, Że nie cierpią samotnie.
O, zwierzu, który nocą Błądzisz, wyjąc ponuro, Posłuchaj teraz, po co Prowadzę to całe biuro?
Po to, że moje prywatne Zmartwienia i rozpacze Wyglądają przy tamtych Całkiem, całkiem inaczej.
O, takie są malutkie, O, takie są niewielkie, Już po prostu nie smutki Tylko komary lub pchełki Rozpatrywania nie warte...
Dlatego otwieram w kolejny Każdy (z wyjątkiem świąt) czwartek Swe Biuro Spraw Beznadziejnych.
Więc - żebyś w trosce nie żył - Więc - żebyś nie żyła w płaczu - Przyjdź do mnie, ponury zwierzu, Przyjdź, nocy, targana rozpaczą... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|