Dziwne marzenie często mnie przenika, Nie żebym chciał się wkraść do wyższych sfer, Lecz chciałbym mieć białego najemnika, Co by najemny i biały był jak ser.
Koledzy by po wywalali gały, W ich wzroku podziw błyszczałby i hołd - Na przedzie ja, za mną - najemnik biały, I ja chwilami mu wypłacam żołd.
Powiedzmy, w knajpie siadam przy stoliku I wykonuję dłonią władczy gest: - Kelnera sprowadź, biały najemniku! A on z angielska mówi krótko - Yes!
I już mi go dostarcza szybkościowo. A kelner - lufę kolta czując tuż Oraz trzymając ręce ponad głową - Co podać? - pyta. - Kaszanka! Ale już!!!
Lub weźmy wiec. Zebrali się faceci, Ktoś rezolucję swą na siłę pcha, A potem groźnie pyta: - Kto jest przeciw? A wówczas w ciszy mówię głośno: - Ja...!
A gdy mnie nazwać chcą degeneratem, To chwytam gwizdek, gwiżdżę fiu fiu fiu I wchodzi mój najemnik z taaakim gnatem, I z białoruska pyta krótko: - Nu?
Ach, ten najemnik, jakież daje szansę, Z jakąż pewnością mogę liczyć nań, Jakież finezje stwarza i niuanse Odnośnie pensji, strojów - ba! - i pań!
Więc najemnika chyba sprawię sobie, To jest marzeniem moim skrytym, lecz Uprzednio sobie na ten szpas zarobię, Bo ten najemnik to kosztowna rzecz.
Napiszę o Panamie, Zanzibarze, Że tu jest dobry rząd, a tam jest zły, Względnie przeciwnie, tak jak szef mi każe, Szef mnie wynajął... płaci... C'est la vie! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|