Akurat zeszłego wtorku Szał opętał Dreptaka Edwarda, Bo krzyknął przy podwieczorku - Ja muszę mieć bastarda!
Wkurzyło to bardzo małżonkę, Więc rzekła tonem wyrzutu: - Dopiero żeś kupił jesionkę, A ja nie mam zimowych butów,
Poza tym wyszła mi pasta I szklanki się pobili! ...a co to jest ten bastard? - Zapytała po chwili.
Zaś Dreptak odparł w gniewie Zły, że go na tym zagięli: - Tak detalicznie nie wiem, Ale to wszyscy mieli,
Na przykład słyszałem onegdaj, Jak telewizja truła, Że pan minister Talejrand Miał bastarda, co się zwał Delakruła!
Tutaj małżonka bystra Spojrzała na niego ponuro: - Gdzież tobie do ministra - Mruknęła - ty jakiś ciuro!
Minister śpi na kawiorze, Zapina się złotą szpilką, I nawet pakarda mieć może, A nie bastarda tylko!
Więc Dreptak jakby przysiadł, Splunął ze smutkiem pod nogi: - Masz rację - powiada - Wisia, Taki bastard to dla nas za drogi,
Szczególnie że jestem zarżnięty Przez ORS i przez pannę Dryndryk Basię, Której muszę bulić alimenty W związku z tym bękartem małym Jasiem...
Co stwierdziwszy, buty zasznurował I na wódkę poszedł do sąsiada... Tak to przez te różne obce słowa Człowiek czasem nie wie, co posiada.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.