Raz w pewnej instytucji miała się odbyć narada Produkcyjna, z udziałem delegatów z dużo wyższego szczebla, Więc dyrektor tej instytucji dosłownie z tremy upadał, A wicedyrektor ze strachu także o mało nie zemdlał, Bo się bali, że urzędnicy na ich prośby i groźby głusi, Nie bacząc na obecność różnych wpływowych osób, Nie będą absolutnie chcieli brać udziału w dyskusji, A jeśli nawet wezmą, to we właściwy sobie, głupkowaty sposób.... Więc nawet rodzaj szkolenia zorganizowali biedacy, Ażeby z personelu usunąć psychicznego kaca, I pytali na przykład: - Dreptak, wypowiedzcie się o planie pracy! A na to Dreptak się głupio pytał: - A co znaczy "praca"? Więc dyrektor wprzewidywaniu makabry rwał sobie włosy z głowy, A wicedyrektor nerwowo gryzł w zębach własne krawaty, A tu narada już zaraz! Ba, już zaczynają się mowy! Już właśnie - O Matko Boska! - wygłaszają się referaty!!!! Już do dyskusji wzywają! Już nieszczęście wisi na włosku! Już pytają: - Kto z tu obecnych chce podzielić się uwagami? Tu dyrektor dłużej nie zdzierżył i zapisał się chyłkiem do głosu Pod sześcioma wymyślonymi, różnymi nazwiskami, A następnie, to zakładając, to zdejmując wąsy na gumie, Nasuwając perukę na głowę a różne binokle na oczy, Sześciokrotnie w doniosłych sprawach wypowiedział się bardzo rozumnie, Przyczem tak wczuł się w rolę, że sam na siebie napsioczył. Następnie obrady zamknięto, a tegoż dnia wieczorem Jeden delegat z centrali klepiąc drugiego w plecy Powiedział: - Słuchajcie, trzeba coś zrobić z tym dyrektorem, Bo dyskutanci zgodnie stwierdzili że to typowy imbecyl.... I wzięli i zaraz zdjęli ze stanowiska niebogę, W momencie, gdy oczekiwał właśnie na duży awans....... I słusznie! Bo po jaką cholerę wyręczał własną załogę? Jak mu chciała podstawić stołka, to niechby się pofatygowała sama! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|