U Zenona Samosiejki raz odbyły się Andrzejki, Bo ten Zenon miał ambicję, by pielęgnować tradycję. I się chwalił wszystkim wszędy, że bardzo ceni obrzędy, A to celem podkreślenia rzekomego pochodzenia.
Od chłopa i robotnika, choć był synem urzędnika. Przeto wieczorem, w alkowie, usiedli Samosiejkowie, Stryjenka tudzież tłum gości, którzy żarli bez litości. A szwagier, okaz dzikusa, to nawet nadgryzł fikusa.
A inny kuzyn, Stefanek, wysiąkał się do firanek. A znów inny na portrecie domalował oko trzecie, Pierśi i świńskiego ryja i tak zniszczył portret stryja. Więc Zenon zgrzytnął zębami, ale zajął się wróżbami.
I zamiast się złościć, gniewać, to on zaczął wosk wylewać. No i proszę, co się dzieje - wszyscy patrzą, a on leje. I w wyniku tych igraszek wylał mu się z wosku ptaszek. Zaczeły się cieszć dzieci: "- O, tatuś z pracy wyleci!".
Samosiejko zbladł gwałtownie i dawajże lać ponownie. Po czym zajrzał do baniaka i zobaczył tam kociaka. Żona się zaśmiała sucho i jak mu przywali w ucho... A on tak się biedny stropił, że siadł w ten wosk, co się topił.
Po czym wstał, pozbierał graty i się wyprowadził z chaty. Więc gdy stryjenkę pytano, co tam u Zenków wylano, To wyjaśniła stryjenka, Że żona wylała Zenka. Tak, tak - jak ktoś wierzy w gusła, to żeby mu rączka uschła.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.