Zmarnowałem podeszwy w całodziennych spieszeniach, Teraz jestem słoneczny, siebie pewny i rad. Idę młody, genialny, trzymam ręce w kieszeniach, Stawiam kroki milowe, zamaszyste, jak świat.
Nie zatrzymam się nigdzie na rozstajach, na wiorstach, Bo mnie niesie coś wiecznie, motorycznie i przed. Mijam strachy na wróble w eleganckich windhorstach, Wszystkim kłaniam się grzecznie i poprawiam im pled.
Przeleciało gdzieś auto w białych kłębach benzyny, Zafurkotał na wietrze trzepocący się szal. Pojechała mi bajka poza góry doliny I nic jakoś mi nie żal, a powinno być żal...
Zmarnowałem podeszwy w całodziennych spieszeniach, Teraz jestem słoneczny, siebie pewny i rad. Idę młody, genialny, trzymam ręce w kieszeniach, Stawiam kroki milowe, zamaszyste, jak świat.
Tak mi dobrze, tak mojo, aż rechoce się serce. Same nogi mnie niosą gdzieś - i po co mi, gdzie? Idę młody, genialny, niosę But w butonierce, Tym co za mną nie zdążą echo powiem "Adieu!" Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|