Przyszła raz do mnie z rozczochranym włosem, Rączęta mając ziemią zawalane; Spojrzeniem rzekła i anielskim głosem: „Czy widzisz teraz we mnie ukochanę?”.
A duch mój czuwał nad wdzięku Chaosem, Patrzyłem jako Fidias na Dyjanę, Gdy kamień pierś jej obejmał i biodro, Lub w psalmów karty, które dzieci podrą…
Niech się poza me piersi nie uroni Pamięć dnia, odkąd jej nie oglądałem: Tylko cyprysów ciemność, woń lewkonii I płaskość ziemi… gdzie samotny stałem.
[2x:] W słońcu bezczelne półśmiechy ironii, Tryumfujące nad mym ideałem. Niebo wolałbym rozhukane grzmotem Niźli słoneczność dni idących potem. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |