Pod sklepem siedział jakiś gość, Na krawężniku wino pił – Może wszystkiego miał już dość I już nie wiedział, po co żył. Listopad to jest pora zła. Bezdomny pies pod murem szedł, Wziął facet na kolana psa I patrząc w oczy, tak mu rzekł:
Słotna jesień to nie siostra ni dziewczyna, Kapitalizm to nie kumpel ani brat, Komu trzeba – szczyty ostre, nam – dolina, Komu trzeba – koktajl z ostryg, a nam – wiatr.
Słotna jesień to nie żona ni kochanka, Kapitalizm nie brat łata ani druh. Czasem starczy pożyczona jedna szklanka, Byle można było wypić z niej we dwóch.
Do domu człowiek kundla wziął, Dał mu do miski, co tam miał, Choć z pustych puszek to był dom I gdzieś pod wysypiskiem stał. Później otworzył z dykty drzwi, Choć był listopad, pora zła – Przestało padać, psie, więc idź, Wszak jesteś wolny tak jak ja.
Słotna jesień to nie siostra ni dziewczyna, Kapitalizm to nie kumpel ani brat, Komu trzeba – szczyty ostre, nam – dolina, Komu trzeba – koktajl z ostryg, a nam – wiatr.
Słotna jesień to nie żona ni kochanka, Kapitalizm nie brat łata ani druh. Czasem starczy pożyczona jedna szklanka, Byle można było wypić z niej we dwóch.
A kiedy życia przyszedł kres W listopadowej siwej mgle, Na cmentarz wbiegł kulawy pies, Na grobie pana zwinął się. Smutna historia, jakich sto, I krucha jak zdeptany liść, Że nawet gdy się widzi dno, Zawsze dla kogoś warto żyć.
Słotna jesień to nie siostra ni dziewczyna, Kapitalizm to nie kumpel ani brat, Komu trzeba – szczyty ostre, nam – dolina, Komu trzeba – koktajl z ostryg, a nam – wiatr.
Słotna jesień to nie żona ni kochanka, Kapitalizm nie brat łata ani druh. Czasem starczy pożyczona jedna szklanka, Byle można było wypić z niej we dwóch, Byle można było wypić z niej we dwóch.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.