[Zwrotka 1] Cały ja, patrz Ty, kochałem kobiety, jak one samochód Jedynie uroda i kształt I wygodne wnętrze jak Saab Były eksperymentem dla mnie Były targetem, szczytem, Mount Everestem Szczytem spaleni jak Weeknd Przy tym słuchamy muzyki A ja byłem dla nich gondolą na szczyt Przykre spojrzenia, gdy znikam pamiętam do dziś, koszmar Chemia w reakcjach, analizy tylko na ich związkach Chwila co daje przyjemność, a zabiera godność i przynosi wstyd Chyba, że nie masz godności jak ja, wtedy nie przynosi nic Niosę na plecach sumienia tych biedactw jak plecak Na drodze do nieba przebacz mi Boże, bo nie mam już sił A muszę iść, i one też pewnie chciałyby Jak wiele z nich, nie może się ruszyć pod naporem krzywd Które im wyrządziliśmy, tacy jak my, pozostawili blizny na tobie Bad boys, dlaczego to im imponuje, o Boże Dlaczego tak bardzo musimy się sparzyć By w końcu zapragnąć żyć dobrze Dlaczego tak trudno jest im wytłumaczyć, że możesz naprawić ich zbrodnie
[Bridge] Tak nas ciągnie wszystko, czego nam nie wolno Duże dzieci z pięknej baśni robią horror Jak myślisz mordo? W jakim świecie wychowamy swe potomstwo? Jeśli nie będziemy wiedzieć, czym jest dobro Każdy dzień zabiera nam kolejny atom wrażliwości Na piękno, szczerość naszych intencji i emocji Grzech wyrywa z twojej żyły wenflon, dopływ miłości Bóg naprawdę jest potrzebny naszym sercom, wierz w to
[Refren] Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się, jesteś dzieckiem Króla Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się, jesteś córką Pana Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się, jesteś dzieckiem Króla Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się, jesteś synem Boga
[Zwrotka 2] Teraz jestem czysty, a moje życie ma inny smak Mam oczywisty plan, nie chcę być nigdy sam Marzę byś ty tak zechciała ze mną iść w nim Ja i Ty, a fundamentem Jezus Chrystus Pan Nie wstydzę się tego, bo tyle dobrego nam daje ta droga Co z tego, że śmieją się Ludzie nie wierzą, że żyję od nowa A prawdziwa miłość, cierpliwa i godna, pochodzi od Boga Bo Bóg jest miłością, a ja żyje w Bogu, i żyję by kochać Nie wiem czy jesteś gotowa, ktoś chyba zranił Cię kiedyś I teraz się boisz otworzyć i chyba się boisz uwierzyć A co jeślibym wyprostował wszystko co siedzi głęboko i rani? Jeżeli nie podasz mi ręki, to może nigdy się nie przekonamy Wiem, mam swoje wady, tak jak każdy, bo jestem słaby Ale potrafię to sprawić, że maluje przepiękny uśmiech się na twojej twarzy I nigdy bym cię nie zostawił Kiedy masz problem, przyjdź z nim do mnie Zrobię porządek i zabiorę cię bliżej nieba w nasze miejsce ustronne Otoczę cię swą miłością, opieką i troską Nie martw się słonko Nigdy nie zajdzie nad nami, bo Pan opiekuje się nami, no bosko Lecimy prosto, niebo nad nami to cel Skarbie wracamy do domu, to wiem Dzieci jedynego króla Syjonu, amen
[Bridge] Pamiętaj bracie i siostro Źródło prawdziwego szczęścia jest w Panu Bo jest wieczne i nigdy się nie zmienia Wszystko co pochodzi od świata, jest na chwilę I możemy to stracić w każdym momencie A wraz z tym sens naszego życia Wiem, co mówię, bo nie raz tego doświadczyłem Budujmy swoją miłość na zasadach Chrystusa Nie na zasadach świata
[Refren]Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.