Jest takie miejsce, jedno na świecie, gdzie bywam często na jawie snów. Lez tam z dala, od zgielku i krzyków, pomylek, bledów - tych ludzkich spraw. Tyle, ze czasem smutno mi troche, lekko zanikam i mam wszystkich dosc..
Nie wiem juz sam w co wierzyc mam, kogo sie bac, a komu ufac. Naprzeciw mnie oszustwa cien, zgrzytanie drzwi, ciemny strach. Jak dlugo ma dotykac mnie niepewnosc dnia codziennego?
Nie wiem juz sam kogo sie bac, tam tyle zla, mam dosc...
A we mnie mróz, wciaz pada snieg, zawieja trwa - jak gdyby zima. Opadly lisc pod sniegiem spi. pospaly sie marzenia.
Wiosenna lza - nadziei lza, zamarzla lza na mojej skroni. We mnie wciaz mróz, zawieja trwa, nie zmienie sie - to nic.
Nie oddam, nie oddam Nie oddam zycia mego Nie puszcze, nie puszcze Nie puszcze losu swego
Po paru dniach juz lepiej jest nie jest juz zle, ta zlosc mija mnie. Czemu tak jest, ze nie da sie, codziennie byc szczesliwym? Nie pójde spac, bede tak stac do póki cos sie nie zmieni.
Po paru dniach juz lepiej jest, szarosc dnia w kolorach.
Nie oddam, nie oddam Nie oddam zycia mego Nie puszcze, nie puszcze Nie puszcze losu swego
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|