Przed Świętami Bóg strapiony Obserwuje nasze strony Myśli: Strach tam posłać Syna Wszak zmarnieje mi Dziecina (To bieda, to bieda, to niedola) Niech Bóg broni!
Lud tam dziki, tęgoskóry Grzbiet zgarbiony, wzrok ponury Człekokształtnych wręcz mutacje Czyżby Darwin mógł mieć rację? (To bieda, to bieda, to niedola) Toż to bzdury!
Potem pięścią w chmurę walnął: "Wizję zrobić tam lokalną!" I zlecieli się anieli Lecz po chwili minę mieli (To bieda, to bieda, to niedola) Raczej marną
Rozejrzeli się dokoła Po śpichlerzach i po stołach: Tutaj u was straszna bieda Przeprowadzić Świąt się nie da (To bieda, to bieda, to niedola) Trza odwołać!
Na te słowa aż zawrzało W krąg od pierza było biało A anioły na kolanach Zaprzysięgły przywieść Pana (To bieda, to bieda, to niedola) Tak się stało
Gdy powtórnie przyleciały Długo gęby rozdziawiały Patrząc na radosne miny Góry mięsa i wędliny Na eksplozje serdeczności I na inne wspaniałości (Gloria, gloria in excelsis) Pogłupiały, pogłupiały
Odtąd mamy z nimi spokój I gdy gwiazda zalśni w mroku Pan bez obaw schodzi z nieba Wie, że u nas jest jak trzeba Raz do rokuTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.