Późnym latem na straganach Pojawiają się od rana Winogrona, winogrona, winogrona. Niecierpliwy przy nich stoisz, Już za chwilę będą twoje Winogrona, winogrona, winogrona. I pustoszysz na ulicy Barbarzyńca swą winnicę Jak szalony, jak szalony, jak szalony. By w niej szukać aż do końca Smaku lata, smaku słońca, Jesz zielone winogrona.
A potem żal, że to tak szybko, że to już, A potem strach, że szkoda nocy, szkoda dnia. A potem znów jest ludzi tłum i miasta kurz, Sam nie wiesz jak, znów jesteś w drzwiach, i znów cię gna, Sam nie wiesz jak, znów jesteś w drzwiach, i znów cię gna.
Nowe szczęście w ręce chwytasz, Nowa szansa znów ci świta Jak szalona, jak szalona, jak szalona. W swej winnicy giniesz cały Rwiesz bezbronne, niedojrzałe Winogrona, winogrona, winogrona. I szukałeś znów nie tego, I znów żyjesz w strachu, w biegu Dzień szalony, dzień szalony, noc szalona. Szukasz w życiu aż do końca Smaku lata, smaku słońca, Jesz zielone winogrona.
A potem żal, że to tak szybko, że to już, A potem strach, że szkoda nocy, szkoda dnia. A potem znów jest ludzi tłum i miasta kurz, Sam nie wiesz jak, znów jesteś w drzwiach, i znów cię gna, Sam nie wiesz jak, znów jesteś w drzwiach, i znów cię gna.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.