Jedzie Jurij drogą od cerkiewek, Jedzie Jurij, żeby zabić smoka Nie zatrzyma go czar czarnobrewek Nie zatrzyma go i noc głęboka Rży na jutrznię konik jego Z burym W krwi umyje miecz swój poszczerbiony I pojedzie dalej przez Bieszczady
Przez Bieszczady zielone Strony świata stracone Niebo mokre jak rana W górę, w górę na szczyt Mknie o drogę nie pyta Jeszcze widać kopyta Lecz w obłoku już znika Aż i całkiem już znikł A tak piękny był on czasem Jak jesienny dzwon Gdy go niosą borem lasem Czarne skrzydła wron Przez Bieszczady zielone Dzwoni jakby tym dzwonem Jeszcze jakby go słychać Zanim wjedzie na szczyt Chociaż skryty w obłoku Czai konia do skoku A gdy runie jej boku Już nie ujrzy go nikt, nikt, nikt, nikt
Przeszedł wicher po cerkwiach dreszczem, Zapaliła jesień swe lichtarze Nastroiły swoje skrzypki świerszcze W tony smutnych ikonowych zdarzeń Święty Jurij zgubił się i basta W żalu stoją dęby z żołędziami Wiatr się krzykiem po cerkiewkach szasta Święty Jurij zmiłuj się nad nami
Przez Bieszczady zielone Strony świata stracone Niebo mokre jak rana W górę w górę na szczyt Mknie o drogę nie pyta Jeszcze widać kopyta Lecz w obłoku już znika Aż i całkiem już znikł A tak piękny był on czasem Jak jesienny dzwon Gdy go niosą borem lasem Czarne skrzydła wron Przez Bieszczady zielone Dzwoni jakby tym dzwonem Jeszcze jakby go słychać Zanim wjedzie na szczyt Chociaż skryty w obłoku Czai konia do skoku A gdy runie jej boku Już nie ujrzy go nikt, nikt, nikt
Aaa.. nikt, nikt, nikt, nikt
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|