Niebo, tak sprószone gwiezdnym pyłem Gwiazdą słoneczną, oświecą me kręgi ojczyste Czuję tę ziemskość w wirze kosmicznym pełnym istnień I niosę rdzenną pieśń mych przodków, dziś są przy mnie Trzymają dłonie na moich ramionach, współodczuwając mój ból i smutek Mówią, dbaj o rodzinę, potomka Uzdrawiaj swój ród i dusze Choć wilk zagubiony bo samotny w sobie Zawsze tęskni za domem Gdy pokrewne dusze wołają, on wraca do stada Kochają go bowiem, on nie kocha swego odbicia Każde spojrzenie, bez litości lustrzy słabości jego Transformuje przeszłość, słabości, wędrówka duszy
Ile by nie szedł, wie że to nie jest Droga usłana różami, mierzy się z cieniem Przemierza bezkres, horyzont widzi z oddali Ile by nie szedł, wie że to nie jest droga donikąd Odnajdzie miejsce swe gdy osiądzie wreszcie i tak dostrzeże w oddali horyzont
Wartko wstaniesz na nogi, prostując moralny kręgosłup. Dwa węże oplotą go z woli światła Ono urodzi sposób, jak rdzeń spróchniały uzdrowić gdy kona Nie brak odwagi by wejść w nieznane Wdzięczy się życiu, za dar jaki los dał Urzeczywistnienia marzeńTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.