Gdzie ja jestem, to nie piekło, doszedłem Do czyśćca, wyczuwam miłość i nienawiść Ta, którą da się wyczuć Chwila mą uwagę przykuł Pewien znak, idę tam Co mnie czeka sam jestem ciekaw Z chęcią opowiem wam
Podaj mi dłoń i chwyć się mocno Jedność to broń lecz przemocą Nie stworzymy nic, a chciałbyś to co Stworzył sam Stwórca, Jak wiśnie z jabłonią jak wiosną Kwiaty co rosną Jak lśniącą trawę pokrytą rosą
Lecz po co mi świat Którego nie widzę za dnia i nocą Zostałem sam już nikt nie przyjdzie z pomocą To przeze mnie Tak bym chciał przejść się boso po ziemi Jak łachocze mnie po stopach dotyk nadziei Dotyk spełnienia, jeżeli Pragnę się spełnić, a pragnę Lecz pragnienie nagle wygasa I żagle tracą wiatr I żadne modły nie zwrócą pragnień A tak bym chciał poczuć ten wiatr Na twarzy mej, gdy słońce zgaśnie W pobliżu las Jego szum słychać wyraźnie Tak naturalny, Wyobraźcie go sobie właśnie
Stoisz pośród drzew Patrzysz w wody tafle Tak byś chciał w końcu przejść Drogę życia, a gdy zaśniesz Będziesz słyszał swe myśli Są spokojne, wolne od gniewu A spętane liśćmi tak wielu drzew Pośród których stoję I odchodzę w oka mgnieniu mimowolnie W świat leżący w cieniu Prawdziwych barw chwile po wojnie Fałszywe, jak fałszywy świat W którym żyć godnie się nie da I oto Twoja droga życia, droga do nieba Być może, której nie ma więc Żyj z prawdą na ustach A sięgniesz spełnienia, które Bóg da I wiedz, że prawda Cię wyzwoli I choć miałbym życiem przypłacić Prawdę będę głosił
Z prochu powstajesz W proch się obrócisz Duchem się staniesz Lecz nie błądź Błądzenie wolnych dusz to niemoc W sferze astralnej Niech prawda Cię wyzwoli Miłość Cię natchnie do woli, do woli Byś tworzył, więc miłością twórz Bo Twa światłość gaśnie powoli
Czas jest nie określony Przyszłość jest nie określona A Ty będąc zniewolonym czujesz lęk Przed przyszłością Myślisz, że ją poznasz A z przykrością stwierdzę bowiem Że nie stawisz czoła przyszłości swej A chcesz dokonać niemożliwego Wystarczy pokochać siebie samego A gdy doznasz pełnej akceptacji To wydostań się ze szpon wielkiego oka
I stoję pośród drzew Patrzę wody tafle Dostrzegam Swą twarz i gniew Lecz nie ja w odbicie patrzę A gdy zacznie się koniec Wtem poskromić zapragniesz Wodze życia i dłonie Zaciśnięte mieć stale
Krok, zrób w kierunku rozwoju umysłu By skok w nad świadomość był szeregu zmysłów Gimnastyka Twego postrzegania Wszechświata i jego wymiarów, jego miana Nie jesteśmy sami Wytłumaczę lecz nie w celu zmiany Twego zdania Przyjacielu od zarania dziejów, spotykana Wyższa inteligencja wprost nie z tego świata Do zrozumienia sensu kolejnego zdania
Z prochu powstajesz W proch się obrócisz Duchem się staniesz Lecz nie błądź Błądzenie wolnych dusz to niemoc W sferze astralnej Niech prawda Cię wyzwoli Miłość Cię natchnie do woli, do woli Byś tworzył, więc miłością twórz Bo Twa światłość gaśnie powoliTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.