Jeszcze nie wiem kim będziesz Mam Cię w głowie, choć jeszcze nie tęsknię Nie spędzasz mi jeszcze snu z powiek Lecz kiedyś tez sztachniesz się ziemskim powietrzem To przecież brzmi dumnie - człowiek Widzę odbicie Twe w innym jestestwie Widzę odbicie w potomkach przyjaciół Widzę i cieszę się z nimi tym szczęściem Wiem, że nie cofnę już czasu No ale w zasadzie to cofnąć go nie chcę (Nie) Słuchając wewnętrznych kompasów Nie powiem, że czujemy tu wielką presję Pozdrawiam ten gang bobasów Ten stan, do czasu bo zdala ode mnie Też znam kozaków, co wieźli się pięknie A miękli po pierwszym kontakcie z dzieckiem Nie myślę, by wołać tu MAYDAY Choć boję się przecież czy zdam ten egzamin (Zdam?) Tata jest znów na wyjeździe Bo tata chce byśmy wciąż tak dużo grali Zredefiniujesz podejście moje Do życia i to w makroskali I będziesz napędem już raz poznanym I przenigdy więcej się on nie wypali (Nie) Przynajmniej mam taką nadzieję I stanowczo wierzę, że damy tu radę (Co?) Że będę Ci też przyjacielem Że zajawi nie tylko jazzem Cię father Stawiamy sobie wciąż cele A jak będzie - szczerze - to życie pokaże Szczęście niech będzie tym nadrzędnym celem Matka - opoką, ojciec - drogowskazem
Rodzina jest najważniejsza Zapierdalać Kredycik Meczyk na narodowym Ustalone poglądy Odpowiedzialność Fajnie Dorastasz Nie leżeć - wstać Chuchuchuchuj
Przepraszam z ekspiacją Że nie stał się wszystkim dla mnie: Nie jest rzeźbą świętą Żelazną racją, wiecznym deadline'em Czy śmieci stertą na raty wziętą - bynajmniej Odarciem ze złudzeń niewczesnych Jednostajnością egzystencji Że nie obarczę, nie spadnie mój uwiąd starczy Na jego wątłe plecki (Nie) Masz mnie, jestem wciąż dzieckiem Własne nie będzie mi ciasną zęzą Jaki przykład daję - powiedzcie? Sprzęt i strzęp, co jest i więźniem, i sędzią? Co kisi surowe sny w środku I zamiast w teraz - w kiedyś szuka chwili? Co wychynie z kopalni, znad urobku Tylko by strzelać do pedofili? Jeżeli syn mnie zmieni w nudnego dziada Czego go później nauczy ów dziad? On jeszcze, ja nadal, naiwny zasiadam Przed koniecznością dyskutując z nią tak Pozostanę młody, miraże me żyzne A po latach, miesiącach, tygodniach Co powiem? "synu, tata miał Cię w piździe Nie ogarnął, nie umiał, zapomniał!" Nie będę tak wtedy skarbnicą wszechrzeczy Nie będę zajawką, te weźmie skądinąd Nie lekiem, choć pewnie będę się leczył Dość niedostatkom, czyniąc głupią miną Życiowa mądrości, wstaje, ciskam w Ciebie stolcem Na razie, bądź wściekła Drę twe książki, jestem złym ojcem Drogowskazem na trasie do piekła
Ludzie mówili: "cierpliwość miejże, to samo przyjdzie" Nie przyszło i nie tęsknię Mądrzy ludzie mówili: "sam chciał będziesz" Nic nie poradzę, wybaczcie wszystko, nie chcę
Dobrzy ludzie mówili: "cierpliwość miejże, to samo przyjdzie" Nie przyszło i nie tęsknię Mądrzy ludzie mówili: "sam chciał będziesz" Nic nie poradzę, wybaczcie wszystko, nie chcę
Dobrzy ludzie mówili: "cierpliwość miejże, to samo przyjdzie" Nie przyszło i nie tęsknię Mądrzy ludzie mówili: "sam chciał będziesz" Nic nie poradzę, wybaczcie wszystko, nie chcę
Dobrzy ludzie mówili: "cierpliwość miejże, to samo przyjdzie" Nie przyszło i nie tęsknię Mądrzy ludzie mówili: "sam chciał będziesz, chciał będziesz mocno" Nic nie poradzę, wybaczcie wszystko, nie chcę dorosnąćTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.