Perspektywa pięciu dni, znowu twoich Nie daje animuszu, nadzieja śpi. Kilka desek pod nogami, próchno żre, Nie potrafisz ich odrzucić, Bóg wie gdzie Podchodzisz czyjeś szczęście od zaplecza, Lecz ten film na chwilę tylko ulecza.
A wystarczy tylko, otworzyć okno, By zmętniałym oczom dać słońca blask.
Zaplute podatkami miasta i wsie Czy to musi dotyczyć także i mnie? Jakbym trzymał więcej puchu w rękach mych, Wtedy byłby może pełny każdy sztych. To nie chciwość wydobywa taki pęd, Tylko zwykła nieodparta życia chęć.
A wystarczy tylko, otworzyć okno, By zmętniałym oczom dać słońca blask.
Może pośród twoich włosów znajdę sens, Który sen by stęchły zrzucił z moich rzęs. Więc nie odchodź, kiedy łaknę pieszczot twych. One ogniem spalą wspomnienia dni złych. Lecz: Twoje słowa nigdy głowy nie spuszczą Zawsze dumę nad skruchą w dal wypuszczą.
A wystarczy tylko, otworzyć okno, By zmętniałym oczom dać słońca blask. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|