Kiedy wstałem, szare słońce przykrył nowy kurz, Nadszedł ojciec, zachrypniętym głosem rzekł: „Już czas” Więc ruszyłem, choć gniótł ciężar stalowego miasta, Każdy neon, chciał mnie rzucić na kolana.
Od hałasu chronił szklany hełm, Do płuc wpadał z butli tlen. Kwaśny deszcz mżył na gumowy płaszcz, To był nowy, nasz wspaniały świat.
To był sen, to tylko sen Lecz na ile był proroczy? Nie wiem, może kiedyś wstanie, Mroczny, szary taki dzień.
Kiedy wstałem jasne słońce przykrył obłok biały Nadszedł ojciec, miękkim głosem rzekł: „Jeszcze czas” Jak krzyknąłem: „Nie!”- chciałem opowiedzieć sen. Wkoło ryknął śmiech- „Mamy przecież jeszcze czas.”
Od hałasu chronił szklany hełm, Do płuc wpadał z butli tlen. Kwaśny deszcz mżył na gumowy płaszcz, To był nowy, nasz wspaniały świat.
To był sen, to tylko sen Lecz na ile był proroczy? Nie wiem, może kiedyś wstanie, Mroczny, szary taki dzień. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|