Tak jak co dzień szłam z dłonią w twej dłoni, opiekuńczej, przyjaznej i bliskiej, i jak co dzień wieczór nas dogonił — Marszałkowska, róg Świętokrzyskiej.
Jacyś ludzie nas szybko mijali, tyś mi w oczy spoglądał jak dziecko, a nad nami neon się zapalił: „Zwiedzajcie Ziemię Sądecką”.
Znałam ciebie już dobre pół roku, wszystkich cnót stanowiłeś panteon, aż tu błysnął płomień w twoim wzroku, gdy patrzyłeś raz we mnie, raz w neon.
I błagałeś mnie, tuląc w objęciach: „Jedźmy ku tym świerzopom, przypieckom, wierz mi, miła, ty nie masz pojęcia, jaka piękna jest Ziemia Sądecka”.
Początkowo słuchałam niechętnie, ale w końcu oparłam się lękom i zwiedziłam wraz z tobą doszczętnie tamtą ziemię sądecką i miękką.
Tamtą ziemię pachnącą, zdyszaną, pośród ziół, macierzanek i ostów, tamtą ziemię złocistą, rozgrzaną, tamtą Ziemię Sądecką po prostu.
Czasu szmat minął już od tej chwili, ty wciąż rad byś przychylić mi nieba, każdy dzień mi potrafisz umilić, jest jak trzeba i będzie jak trzeba.
Wczasy w Warnie załatwiasz lub soko- wyżymałkę kupujesz radziecką, lecz nie widzę prośby w twoim wzroku, żeby wrócić na Ziemię Sądecką.
Zmierzch nad miastem zapadnie za chwilę i nasz neon zapala się właśnie: „Zwiedz… Ziem… Sąd…” — popatrz, miły, ile niedomówień tragicznych w tym haśle.
Więc nim znów pogonimy na próżno za sukcesem, fortuną zdradziecką, błagam cię, póki nie jest za późno: wróćmy czasem na Ziemię Sądecką!
Błagam cię, póki nie jest za późno: wróćmy czasem na Ziemię Sądecką!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.