Intro: Oburzone dziewczę stuka szpilą o parapet A nie to deszcz, to deszcz... Papier mi szeleści w kiejdzie, ja poprawiam grzywę A nie to wiatr, to wiatr... Me marzenia były senne, teraz coś mi mówi “zamieć” A nie to śnieg, to śnieg... Nic nie widzę przez te kłęby dymu blado siwe A nie to mgła, to mgła...
Refren: Kiedy opadnie kamień w czajniku A buforowanie filmu pozwoli bez obaw wcisnąć play Sparzymy wywar z naszych nawyków Mdli mnie od gadek na ćmiku, wnoszę o zmianę liquidu
Wciąż pamiętam jak pachniesz Bałtyku I śpiew spragnionych energii “po wieko baristko lej!” Para nad kubkiem tańczy dla kwitu Jakoś obejdę się smakiem kanikuł
Zwrotka 1: Bez pobudek do życia wstaję, a jakby padam Knajpy parasole kitrają, jak mamy gadać bez ogródek to cisza Skiery bawełniane, choć grube Nie ubieraj w nie swoich zmarzniętych słów, bo cię odlubię, no i tak się stało
W tą szarugę w części białą, moje piękne niezbyt miacho Mieści wielkie skórek gęsich stado, chodź ze mną potęsknić za tą Kolejką do Kolorowej, do cery cynamonowej Ku potom w rowie, ku cyganerii z akordeonem w tramwaju, łał!
Dołki w radość zmieńmy, pomimo iż shirty na golf Choć wulkanizator wstrętny powinął ci z kejdy banknot Mam pełną głowę to poskrobię moje myśli poronione A szyby? co to, to nie, skrobnąłem krążek kwartału
Luty, styczeń, marzec, nie umiem tej wyliczanki Co przyprawi o ból głowy, sypie w roshe runy soli Chory nadrobię sezony, laptop możesz niżej zrobić ale Czekaj z tym serialem, przygotuję filiżanki, bo ================================================================
Refren: Kiedy opadnie kamień w czajniku A buforowanie filmu pozwoli bez obaw wcisnąć play Sparzymy wywar z naszych nawyków Mdli mnie od gadek na ćmiku, wnoszę o zmianę liquidu
Wciąż pamiętam jak pachniesz Bałtyku I śpiew spragnionych energii “po wieko baristko lej!” Para nad kubkiem tańczy dla kwitu Jakoś obejdę się smakiem kanikuł
Zwrotka 2: Hejki, Siemki i Cotamy, siema! (cześć) Jestem Alepiździ Czy są tu chętni żeby im zaśpiewać? Ni ziębi, ni grzeje mnie zdanie wszystkich
Wlekące się z popękanych ust Masz istną czapę i masz zimną klapę I dłoń o zapachu mandarynki I widzę jak na niej, jest to twoim balsamem dla zmysłów
O czym palę, gdy myślę w kominku? O czym tańczę, gdy myślę do rytmu? Zgrzytającego densu, znikającego sensu W niedokończeniu kolejnego filmu
Po tym idziemy zapalić na klimatyzowany balkon Pomiędzy gadkami o niczym gadamy o tym, ile w zeszłym roku śniegu spadło Wdechy się spolą w pary, my pytamy “kiedy ślub?” By wiedzieć na kiedy planować “przepraszamy, ale akurat coś nam wypadło” (whop! whop!)
I troszkę zapadło w hibernację A zmysły uśpione zanadto winem grzańcem Napoje z guaranką na ranko, a tak, co by wstawało milej nam się Zwłaszcza tobie millenialsie
Z nurtem herby płynę na krze Różne gęby hiper światłe w koło, jak przeręble Czekają, aż się poślizgniesz, wpadniesz, zgaśniesz, zdechniesz A chciałeś być mistrzem? kurczę, biedny ty Gerrardzie
Ale dołki w radość zmieńmy, nim meszki nam szpaler zrobią Mimo iż kąsają swetry a wierszyk aż pachnie kopią Panny włożą getry i pończoszki A ja z założeń noworocznych truchtem rzewnym rozbieram się (aaa!)
Nim piasek nadmorski sparzy pięty I spalę jadłospis masogenny Wyrzeźbię klawą qwerty fanom ferii Że też potrzebuje przerwy, kliknę spacjęTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.