[Zwrotka 1] Jesteśmy z natury nudni, tego nie uczą na przyrce Z tego powodu marudni częściej Jak nie chcesz kłótni, nie pytaj mnie co tak milczę Jak chcesz, zmień swe współrzędne Oszczędzamy czas na wtf-ach i wgl-ach, to prawda, ta Tylko gdzie on ucieka, co? Co jest kurwa? Czy ktoś jeszcze w ogóle zmienia coś? Czy już tylko szukamy dróg na skróty Co puszczą w naszego życia highlightsach, ha? Trzeba się pozbierać w końcu, ogarka, start! Zrobiłeś błąd, no to teraz wnioskuj Z tych co się wożą w betach ojców Od dawna masz bekę, jak Diogenes Wiem co to bieda gościu Nie śmieję się z tych, co robią gieta w ośmiu Szkoda mi czasu na przerwy, jak słów dla wiatru, co blanta nam zwiewa Skrobanka z crushera? Hajs dla kloszardów? Na browar, szefie, to trza pozasuwać, zasuń, zasuń! Skończ pierdolić o tym braku czasu jak żigolak, co fajrant ma Budzę się w znienawidzonej melinie na kanapie krzywej Śniło mi się, że się opierzyłem, obrosłem w piórka Dmucham na zimne, na ten gorzki tort, który to już raz? Co ja wyprawiam, b-day? nikogo nie zaprosiłem, za wąski pokój mam Jak kogoś uraziłem węższy, kalecząc język polski Bo mogę się starać mniej od epki... Chcę rakiet wielokrotnego użytku i odnawialnej energii Tej, która sprawiła, że zachciałaś być tu A nie tłumaczenia się z mojej idiotki Chcę hipsterki, onanizm jest trochę za modny Zakładam organizm na głowę, idę samotnie w nim Wielkie dzięki czasom przeszłym i to sarkazm jak prawda Moja ex jest ładna, ma ładne oczy, mogę podbić z nią układ słoneczny Niech cię nie zwiedzie mój uśmiech, gdy osiągam swój cel i biorę się za kolejny Dokąd nie pójdę, dla mnie to ofkors nie smutne, mimo że przez nią staję się aspołeczny, joł
[Refren x4] Wymażę wczoraj i wymarzę jutro Wybacz, że moja duma pcha mnie w takie gówno
[Zwrotka 2] Pokój za pięć baniek Siedzę tu z uczuciem tremy po wczoraj, kapcia przed jutrem W przededniu premiery, jesieni półtora jak sam pcham ten burdel I mam cykora, przed tym co będzie jeżeli przestanę A nie chcę szansy przestać Chcę ją przelecieć, frunę! Chcę stabilizacji jak od steadycama Wiarę w to, że mi się uda, mi krzepi wiara Której nie znam, a chcę mi zaufać, ja bym nie ufał Chcesz ważny się stać, ale jest dupa, chodź polecę ci książkę do srania Stworzyłem wizję aż do przemijania Nie moje sprawy? O... będę miał zakwasy od niewnikania Od nauk po nawyk, pomału do sławy Miej siły i klasy co Genki Dama, wszystkie inne mogą tu nie przetrwać Nie możesz mnie pojąć? Spróbuj może pojmania Puszczają ci nerwy? Oj oj, ciulu, po to jest tofana Ty je trzymasz na wodzy, ja gram, gdy twoje cię skręca, to moje rozpalam I patrzę na gęby wkur- i zdzi- wione... ze spokojem Owala I to mnie pochłania jak chłonny węzeł Tobie to siada, ja samotny więzień Cele oswajam i może to kara ale to nadal łagodny pierdel Chcę tylko swoje odsiedzieć a potem spierdalam, czyli ani doby więcej Żadnej foty nie chcę, zejdź mi z drogi serce, idę pomóc rodzicielce Nienawidzę cię za tamto i wkurwia mnie już sama myśl Że mogłaś nic nie zmienić na lepsze w tym czasie Ale wyjebanie mnie z chaty to było najlepsze Co mogłaś mi zrobić, postawię ci za to wycieczkę jak pójdą Vafle A daddy? Kamil, to ja musiałem mu wyjebać pierwszy za to, że ją tłukł? Kurwa Cóż, duma się zmienia w pogardę kiedy z mistrzunia stajesz się dewiantem Nie gadaliśmy za wiele i szkoda, że mówię o niej dopiero tu Ale wiesz co mówią o półkulach, każda bania ma własne Za to jestem losowi bardzo wdzięczny Mam kosmiczną tratwę i wkładam skafander i lecę sobie pobyć aspołecznym, joł
[Refren x4] Wymażę wczoraj i wymarzę jutro Wybacz, że moja duma pcha mnie w takie gównoTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.