Nad miastem ciemno, ani żywej duszy. Spod buta kot czmycha w noc. I w karczmie pusto i cicho i dziw, Gdzież to goście, pan Goldman, pan Szulc? Nie ma tancerzy, milczy szałamaja I do kielichów brak rąk. Miast młodej welonu, mgły ścieli się szal. Czyżby spóźnił się grajek na bal?
Zapalcie świece w każdym oknie niech Szames bije w drzwi na trwogę. Zapalcie świece, nasłuchujcie bo Może przyjdzie szept od tamtych drzew. Zapalcie świece, idźcie w każdy kąt Od piwnicy aż po niebo. Zapalcie świece, przed płomieniem świec Pierzchnie każdy lęk, jaki jest.
Na ten czas grajek wzdrygnął się i zmalał. Wnet trwoga poczęła go brać. Widział pan Goldman, przyłapał pan Szulc Gdy na młodą spozierał miast grać. Pewnie wyklęli Żydka – muzykanta Dadzą rózgi – wątpliwy to zysk! Goldman za syna, bo nieśmiały syn, Albo Szulc za córeczkę da w pysk.
Nie trwóż się chłopcze, zadmij w instrumenty. Niechaj się bawi kto wart! A jeśliś łajdak, choć Goldman czy Szulc, Z tobą rychło zatańczy sam czart. Jeśli ciemności w sercu nie rozjaśni Ni jedna świeca, ni sto Przyjdzie Goldmanom zapłacić za grzech Przyjdzie Szulcom zapłacić za zło. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|