Ze słów, co dzień po dniu szarym malują, niech wydobędę ducha. Gdy gwiazdy jak róże kłują i krzyczy, przez ścianę noc głucha. Przy słabej żarówce, lichej herbacie, z piórem wciśniętym w dłonie... kończmy spóźnioną kolację bracie, dnia coraz bliżej koniec. I jeszcze tęsknota, jak dama uśpionazaspane powieki unosi. Jak dama uśpiona jeszcze tęsknota, za którą wypada przeprosić.
Nie warte szeląga obietnice, co bolą potężniej niż baty. Cóż, że na oścież okiennice, kiedy za nimi kraty. A wokół jeszcze ci najbliżsi, co kochać im przykazane W koszmar cię wcisną, który wyśnisz, po paru winach nad ranem. Chwała niech będzie zawrotom głowy, po nocnym upojeniu! Choć gdy łeb uniesiesz ciężki jak życie, znów będzie po staremu.
A może jest tak, że póki gdzieś w nas, Że póki się - resztką choćby - tli nadzieja, Z dnia na dzień ot tak, nie zmieni nas świat W kamienie, gdy innych z powodzeniem zmienia.
Zobacz kobieto, co świat nam szykuje: marzenia wyschłe, zmęczone. Mamy dwie ręce, mamy dwie nogi i bilet w jedną stronę. Próżno lepszego jutra czekamy, które tę niemoc zamuli. Wszystko, co słodkie przy nas zostało to napój z marakui. Lecz żaden czyn to wielki i wzniosły cierpienie przybijać do czoła gdy krople nam słone w oczach wyrosły i pustka kobieto dookoła. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|