Mysz co ścieła stary dąb Od lat w ten sposób się wytęża Tak ostro wzięła go na ząb Że nie zdążyła, nie zdążyła już mieć męża
Wolała gryźć i gryźć bez tchu Niezmordowanie i ambitnie W trocinach uszczknie chwilę snu I zbudzi się i znów mu przytnie
Nie wypuszczała się na łów Na chłopców mysich nie patrzyła Jak opętana znów i znów Zgrzytała jak maluśka piła
A gdy zwaliła stary dąb Nie było w nim ani drobinki Czegoś, co można wziąć na ząb Piernika, sera, albo szynki
Niebo przez leśny dach na wskroś Zajrzało blaskiem i ulewą A Ona: - Światło to jest coś I wzięła się za drugie drzewoTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.