Siedzę w gnieździe wyniesionym nad wizji krajobrazem Karbonado w perłach osadzonych w oczodołach Podziwiam z fascynacją rozkładu ludzkości fazę Jak ptaki moczą dzioby we krwi czarnej niczym smoła Woła z gardzieli zarośli okaleczony skowyt Teraz człowiek jak pies dogorywa w łonie matki Natury śpiew milczący to czarnobylska opera Kula katastrofy wyszła potylicą tenora Po tygodniu nienawiści na morzu czerwonym flauta Przeglądają się w źródłach żyć ślepia narcyzów Żywe jak nigdy wcześniej a ziemia spija wino Wyciśnięte z pod powiek kobiecego szlochu Kruki wiją gniazdo w koronie cierniowej, bandaż... Wokół jej łona i pełzają w pobliżu węże Na niebie sierp ognia, chwytam strach pomimo to Zostanę do końca czując woń siarki, prochu
Jestem freskantem grozy tej, pozy mej maestrii wdzięk Rysuję grafitem źrenic, rzeźbię za pomocą cięć Plastynacja zwłok z których ulatuje mgiełką dusza Wystrzelona w ramiona Boga, mój krzyż jest jak kusza Ruszam w podróż poza świat by dojrzeć parszywy kwiat Tak jak ten Palownik Wład przechyl wrogiej krwi puchar Słuchaj jak zawodzi dusza w pyskach wściekłego Cerbera Bellmerowskich ciał stos stawia 'Marquiz de Gaudi' teraz
Architektura rozkładu człowieczeństwa blask gaśnie Otchłań bagnista wciąga szarej masy truchło Życie upokorzone w ramionach śmierci zaśnie Wykarczowane włosy ziemi - proces gnicia - puchną Widzę nieopodal stację, transport żywych lalek Syte żołądki wagonów toczą konie mechaniczne Syberyjski mróz cieniuje powieki stale Sine zabawki dla systemu niepraktyczne Wydalone z domu, poupychane w sterty Dają oznaki życia konwulsyjnym tańcem brzucha Wykręcone kończyny są jak krzew krzywo ścięty Pozbawieni godności, obnażeni z resztek ducha Tuzin białych gołębic nad półżywym stosem Wzlatuje ku światłości, świat się nimi znudził Zaniepokojony jutrem wzdycham nad marnym losem Przed nosem wam stawiając Totem Martwych Ludzi
Jestem freskantem grozy tej, pozy mej maestrii wdzięk Rysuję grafitem źrenic, rzeźbię za pomocą cięć Plastynacja zwłok z których ulatuje mgiełką dusza Wystrzelona w ramiona Boga, mój krzyż jest jak kusza Ruszam w podróż poza świat by dojrzeć parszywy kwiat Tak jak ten Palownik Wład przechyl wrogiej krwi puchar Słuchaj jak zawodzi dusza w pyskach wściekłego Cerbera Bellmerowskich ciał stos stawia 'Marquiz de Gaudi' terazTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.