Wepchnęli mnie do wnętrza, leżę krzyżem na betonie To nie może być prawda, serce w żalu ciężkim płonie Tonie duch człowieczy w czeluści żelaznych moczar Perfumeria zagłady - odor mortis - holocaust Natężenie trwogi wysadza stłumiony szloch Wylewają się krople, kara za życie słona - loch Lica pokryte makijażem kurzu, gliny Szczęście wtargnęło w pole zawiedzionej miny Nieszczęśliwe manekiny rozciągnięte sztucznie głodem Aktorzy tragedii stremowani swym widokiem Scenografia krematorium przesycona odorem Wymiotują pleśnią przetarte plecami ściany Okien nie ma, świat się kurczy tu przed nami Zwinięci w skorupie stajemy się robakami Przeczuwamy kres dryfując w zbiorowej trumnie Na falach nienawiści, na wodach uśpionych sumień
Woń odchodów wisi w próżni, doprowadza do obłędu Chłopiec w porwanej piżamie ze wstydem leje urynę Usta milczą bo słowa za szlabanem zwątpienia Stoją w korku twardniejąc w 'syzyfową linę' Język toczy ślinę, przełyk się nią krztusi A jego zawieszony wzrok ginie szukając mamusi Polimorfia zgonu w obiektywach umartwionych Każdy z nas wyświetla koniec który nam utajony Może pamięci siły wyższej znany jest nasz los Gdzie on jest teraz kiedy winien zabrać głos? Zadali mu cios wlokąc nas tu po szynach Zaaplikują w nos nas jako dym z komina Skotłowani jak odmęty w poczekalni Ozyrysa Wyglądamy jak wór kości - My! Na ludzkości rysa I gdy topór oczekiwań zelżał zasyczała żmija Wtem gaz się rozpyla - "więc to on nas zabija" Z głośników na drogę - (Ave Maria)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.