W czterech odcieniach czerni złożony w ofierze Między ścianami łgarstwa w obojętności szmerze Leżę jako dzieło sztuki, widzowie wchodzą tu przez komin Sami swoi - myszy, szczury ciągną ogon swej niedoli Boli mnie kręgosłup choć jestem tu już połowicznie Za daleko zaszedłem - nogi są niepraktyczne Zło(to) nie obiecuje szczęścia, nie karmi, nie pachnie A jednak za nos ciągnie aż pułapka się zatrzaśnie Ślady twoich stóp tak jak czyny minimalne Nie pojawią się a znikną, w prawdzie kłamstwo tkwi totalne Może koniec ma swój cel który nie wygląda marnie? Może nie ja jestem w pułapce tylko pułapka jest na mnie? Skarbie mój (kotku) co się chowasz przed światłem Znajdziemy tu siebie, kto kogo tu złapie? Skarbie mój (myszko) szczurze pierdolony! To do ciebie człowieku blady a przeze mnie oczerniony
Pogięte blachy na wietrze, przepustnice upiorów Rytualne dudnienie łez pod nimi zatem słyszę znowu (Uchem wewnętrznym) co mi w duszy gra i drapie ... - Chore myśli jedzą papier Biała sowa na czaszy i ogonki w oczodołach Osiągam pełnię wiedzy o tym czemu ten mój świat zwariował Kręcimy się w stadzie gryzoni i gryzionych Aż otworzą nam pudło i zamienią w oświeconych Od zamroczenia w zaślepienie - wszelki duch Boga chwali Wszechobecny gniew 'wszechczłowieka' sobą zwali Odgryźmy swój ogon, nie bądźmy nieśmiali Aż pisk z naszych gardeł ten gmach rozwali Sami nie znaczymy nic, w grupie także niewiele Ofiary systemu życia w klatkach w ludzkim ciele Moje piszczące serce przegryzło się przez żebra Biegnij do prawdy i żyj wiecznie, umysł przegrał Jak zawszeTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.