Z drewnianych ram okien Wypada mi noc Pijana, niechciana Bo ktoś miał jej dość Zapalił wnet światło I spłoszył mrok nagle Zbawienna jej ciemność Tęsknotą pachnie Popatrzeć w życie Zatrzymać starość Mieć zawsze dwadzieścia trzy lata Tyle dobrego i złego ominąć Bezwładnie tonąć w trosk bagnach
Pozwala na więcej Mrok głuchy i ciemny Zatracić się daje Złym ludziom i sennym Nie pyta o powód Bo sama to wie Że źle jej najlepiej Gdy Tobie też źle O niczym rozmyślać Mieć szczęście z niczego Nie bać się tego co powiem A na to wszystko znalazłbym czas Gdyby nie nasi przodkowie
Starzeje się wcześniej Niż pesel zakłada Potrafi żyć sama Nie znosi udawać O wschodzie jej nie ma Zaszywa się w kąt Nie szukaj, nie pytaj Popełnisz błąd Popatrzeć w życie Zatrzymać starość Mieć zawsze dwadzieścia trzy lata Tyle dobrego i złego ominąć Bezwładnie tonąć w trosk bagnach
Z drewnianych ram okien Wypadła mi noc Upiła się sama choruje na złość Zdążyła przed świtem Ulotnić się Bo źle jej najlepiej Gdy tobie też źleTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.