Wtedy polozylem sie na wznak na kanapie Zaczalem frywolnie sie bawic nozem do tapet
Ja ukazuje dominację nad ludźmi Trzaskając drzwiami Trzymając gardę I wykonując kopnięcia w powietrze Wymuszam pierwszeństwo Jak przystało na krakusa I nigdy nie patrzę na przejscia Patrzę w powietrze
Łapię traję za rogi i pod progi odprowadzam Kradnę storczyki z samoobsługi Rozbijam szklanki z wina Łamię leżące w cieniu szlugi Na ławce atrakcje i butelki do zwrotu Stukotu siatek Jestem jedynie domem
Budynkiem gdzie zylo z czterdziesci ludzi Budynkiem ktory sie nie budzi Ktory sie ciagle brudzi Biblioteką dusz i absolutem istnienia Bez swiadomosci Jedyne co znam to obce punkty widzenia Z okien
Tysiące oczu które pływają W nocy w osoczu Otaczają mnie osaczają Widzą lepiej i mnie nie zawodzą Ja ponad źrenicami latam Gdy każdy je poszerza i zwęża Ja się z siostrami bratam
Ciała podpięte do tysięcy kabli Wydatki kontrolowane Bez jedzenia, wypelnienia Na sen na dzien dobry Na kolejny dzień By przeżyć tylko Dążąc jednocześnie do zniszczenia
Co pana zatrzymuje przed oddaniem sie w niewole Bardzo ciekawa sprawa, ciekawe co to powoduje Proszę tu ma pan młot
Destrukcja szyb Okien ktore stoją pomiędzy mną A ostoją spokoju i wolną wolą Leci Kamień Butelka Potem ja lecę
SpadłemTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.