A / A.J.K.S. / Życiorys Pisany Własnym Upodleniem
Często wracam do czasów kiedy prowadziłem wojnę Nie wymarzę hałasu i zapachu krwi ze wspomnień Nie zapomnę ciężaru łez, nie umiem na spokojnie Ciągle siedzi we mnie stres, Bóg zrzucił na nas bombę Pamiętam jego głos gdy dochodził z wnętrza głowy Miałem szansę by się cofnąć, lecz nie zdołałem się zdobyć na odwagę Ten skowyt, kopiemy sobie groby Jedni na okładkach gazet, inni całe życie chorzy Na zazdrość, na gorycz, na nerwicę natręctw Chuja możesz o mnie wiedzieć jak teraz na Ciebie patrzę Myśli ujebane w gniewie, tysiące przeklętych pragnień Upadłem i nagle znalazłem się na dnie Samotność i cisza jak mieszkanie na wylocie Się lepiej przyzwyczaj, bo emocjami gniotę Ostatnia wizyta, pytasz co było potem Nie kojarzę, ale wiem, że okazałem się jełopem Okazałem się robakiem, zrobiłem z siebie szmatę Najebany z nożem w łapie chciałem wbić Ci się na chatę Stary, nie odczujesz lęku, wściekłość mi sprzedała patent Kieruj się uczuciami, szybko staniesz się wariatem No i tak między nami, głowę dobrze chłodzi benzo Litość kona za drzwiami, wszystkie demony są ze mną podbite procentami Razem stworzyliśmy piekło, moralizujące chamy, jeden z drugim weź nie pierdol Ścierwo sprawia, że nie będziesz innych bogów miał na pewno Nigdy nikt mi nie pomagał, wiesz, nie traktowali serio Posprzątałem swój bałagan i dekada w dupę wiem to Że jesteś szmatą pazerną, że w duszy zostało piętno Może miałem w sobie piękno, stopiła je nienawiść Byłem gotowy by gryźć, byłem gotowy by zabić No i zerwać jego nić, ale dałem sobie radę żeby na zewnątrz wyjść, choć każdego ranka krwawię
Nie mówię, że jest dobrze, ale spuszczę się na mordę Upiorom które co dzień mi tu wyprawiały pogrzeb Nie mówię że jest super, dalej taplam się w gównie Ale wykorzystałem dobrze, (?) improvement
Nie kroczę dumnie, bo nie chcę chcę zaliczyć gleby Nie wchodzę w głupie kłótnie, jak kiedyś bez potrzeby I raczej wolę żebyś gadał sobie dalej Nie chcę Ci się (?), tylko idę dalej
Tylko zacznę od początku: niech pierwszy rzuci kamieniem, jaki masz domyślny odruch kiedy są puste kieszenie Kiedy nie masz na jedzenie stajesz twarzą w twarz z lekcją I się zacznie pierdolenie tą prawilną krzywą gębą Ty wysrywy, że no wiesz, no trzeba było myśleć wcześniej Dłoń mi się zaciska w pięść, a powiedzą jeszcze więcej, no bo wiedzą jak to jest oklepane plemie, taką wiedzą to budujesz wykluczenie społeczne Hodują ludzi w getcie, albo pod podziemnym przejściem Kredyty hipoteczne kontra chwilówki po 500 zł No co Ty, postawa roszczeniowa, weź nie gadaj głupot, zamknij mordę i się lepiej schowaj Nawet jeśli na towar poszły nosem grube kwoty, mam się ze wstydu spalić i nigdy nie wspominać o tym Wtedy w sercu miałem pożar, cierpienia miałem dosyć 72 godziny ulgi i chemicznej rozkoszy Życie wyprowadza ciosy, nie każdy daje radę No i masz ode mnie pro tip, nie idź za moim przykładem Widziałem tę maskaradę, zresztą dzisiaj też ją widzę Trzymaj przyjaciół blisko, no a wrogów jeszcze bliżej Pierdolę towarzystwo gdzie egocentryczne świnie mówią wszystko o skutkach, ani słowa o przyczynie I posłuchaj mnie pizdo, wiem co to znaczy desperacja Nawet nie jest mi przykro, no bo nie będę się rozdrabniał Powstała masa nagrań, soniczny maraton o tym jak można upadlać Kogoś w sumie nie wiem za co, jak się ludzi trzyma w klatkach Jak sumieniem gra amator To tylko moja historia, tylko jeden narrator Złość maluje się na mordach, każdy zabrał co pod ręką I przez nadużycie władzy w końcu to wartości pękną Mamy dość już tej zabawy, pierwszy strzał i pójdzie łatwo Muzyka to dodatek, życie to hardcore
Nie mówię, że jest dobrze, ale spuszczę się na mordę Upiorom które co dzień mi tu wyprawiały pogrzeb Nie mówię że jest super, dalej taplam się w gównie Ale wykorzystałem dobrze, (?) improvement
Nie kroczę dumnie, bo nie chcę chcę zaliczyć gleby Nie wchodzę w głupie kłótnie, jak kiedyś bez potrzeby I raczej wolę żebyś gadał sobie dalej Nie chcę Ci się (?), tylko idę dalej Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|