[I] Usprawiedliwisz monotonię zmieniając w stabilizację Tęsknotę co w mózgu płonie, wszelkie wariacje Na temat codzienności pozostają w sferze marzeń Dawno już nie miałem gości, a co będzie, czas pokaże
Za oknem tyle wrażeń, siedzę nawiedzony ciszą Zamyślony jak błazen, a drzewa się kołyszą Rytmicznie i w takt, nikogo nie ma na widoku Godziny brzmią tak samo, przynajmniej mam spokój
Są tacy, którym przyszło dzielić własne życie Wiem, że jestem zawistną szmatą, ciągle to słyszę I nie widzę tu osoby, która podałaby rękę Czasami mi się zdaje, że pęknę ze smutku
Pomalutku pamiętnik zbiera tony kartek Wasze są pełne słów, a te puste, nic nie warte Bo co tu wspominać, samotnie rok po roku Wiem, muszę się trzymać, przynajmniej mam spokój
I nie przeginać, wiesz, tylko zajrzeć w głąb głowy Pełna przemyśleń ślina, ja ciągle jestem gotowy Opowiadać o tym co mocno szczypie moje serce Każdego ranka w zsypie zmarnowanych dni jest więcej
Sprawdzasz na zegarku czy kończy się już tydzień? Widzisz, nie mam ciśnienia, chociaż troszkę się wstydzę Tego, że wieczorem słońcu dotrzymuję kroku W sumie wstaję skoro świt, i przynajmniej mam spokój
Nikogo nie obwiniam, to jak efekt motyla Na mój cały mały świat wpływ miała tylko krótka chwila Siła co tkwi w milczeniu, stały progress w skillach Akceptacji tej pętli co już wielu z was zabiła
Programując te tryby, kolejny mądry temat Często gadam o niczym gdy do kogo mówić nie ma A ze słów wypełza ściema, ja nie widzę tego wzroku Więc odpada dylemat, i przynajmniej mam spokój
[REF.] Nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie Że będę szukał radości wśród braku spojrzeń Że sam dla siebie okażę się być taki mały Że los zastosuje najwyższy wymiar kary
[II] Bo każda dodatkowa wiedza to powód do dumy Gdy długo zwiedzasz ciszę musisz spotkać tam szumy I szepty też, wysłane przez podobnych Tobie Jak dobrze wiesz, wszyscy spotkamy się w grobie
Nie widzę zatem sensu, odbudowanych więzi Chciałbym wyciągnąć dłoń, strach trzyma na uprzęży Bezlitosny, wstrętny gnój uderza tylko o zmroku Zostaję w domu, chuj, i przynajmniej mam spokój
A skrzynka pocztowa to jeden kurwa wielki banner Tysiąc pięćset wiadomości, a tematy takie same Generowane ponoć przez przyjazne automaty Ozdobię pysk zasłoną, bo się przecież nie znam na tym
Znalazłem jeden plus, nikt nie wymaga odpowiedzi Odczytam i luz, i nie muszę dalej bredzić Siedzi szczeniak, wytłumaczenia szuka w amoku Wiem, że to o mnie, ale przynajmniej mam spokój
Biegły w deifikacji dźwięku domofonu Pragnę pociągnąć za klamkę, a otworzyć nie ma komu Drzwi za sobą zamknę, bo chciałbym mieć do czego wracać Są różne drogi praca-chata i chata-praca
I tak mam sobie za złe, że ustawicznie krzyczę Jestem upadłym diabłem, co los wyjebał go na pryczę Sen przyszedł i pokazał ile gówna jest wokół Koszmary poszły spać, więc przynajmniej mam spokój
Ze strachem, a sumienie, kurwa, można utopić Dla jednego strata czasu, a dla mnie mega profit Bo już zdycham od hałasu co kąsa moje nerwy Konsekwentnie, boleśnie i bez jakiejkolwiek przerwy
Pytanie powstało, gdy patrzyłem sobie w pysk Pomysłów tak mało, nagle mnie oślepił błysk Idea: Ciepła kąpiel? Czy ujebany pokój? W sumie to wszystko jedno, przynajmniej będę miał spokój
[REF.] Nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie Że będę szukał radości wśród braku spojrzeń Że sam dla siebie okażę się być taki mały Że los zastosuje najwyższy wymiar karyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.