[I] Kiedyś mogłeś mnie znaleźć, jak Jezusa pod kamieniem. Ukrytego przed światem, pogardą i ciśnieniem Co to rozpierdala serce na najprostsze atomy Niechęci coraz więcej czy był to zamierzony akt
Zysków i strat, nie prowadzę pamiętników Boje się własnych wad, więc nie chce palić zeszycików Z koślawym pismem, prokuratorem własnej jaźni Ci co patrzą mi na łeb myślą, że są tak ważni
To drażni, więc jaszczurka, chłopie, zrzuciła mękę Pewność siebie gwarantuje rozpierdoloną szczękę Pięknie, sumienie giętkie, i popękane czaszki Bestia wyszła z klatki, hiena a nie mały paszkwil
Waszym problemem jest to, że ja cały czas pamiętam I nie rób takich oczek jakbyś zdziro była święta Tysiące zboczeń zdążyło już we mnie dojrzeć Biznesowy lunch z pokurwionych spojrzeń
Bo wyrzuty sumienia to tak ograna agitka Gdy ktoś chara prosto w pysk reakcja musi być szybka Mówisz: Litość zanikła? Czarno-białe postrzeganie I dlatego tobą gardzę ty jebany baranie
Pusty jak bęben, głowa pęka jak balon Pierdoli mnie czy "amen" , "hare kriszna" czy "shalom" Niewytworny salon, czy świeczki na ołtarzu Lecz nabite na hak ciało w opuszczonym garażu
Nakarmione gównem, zżartym ze starej michy W której kiedyś były łzy, co mnie nazywały nikim Nie jestem dziki, po prostu wiem jak to wygląda Kiedy śmierdzi ci w pokoju znaczy, trupy czas posprzątać.
Jebana klątwa dawno obdarta z magii Liryczna bomba koszmarne zapętlenie w matni Popatrz, we łbie się jebie, to stało się tak szybko Były kurwa dwie pigułki, każdą z nich był rohypnol dziwko
[II] Teraz już za późno żeby myśleć o przyszłości Wasz diabeł imprezuje gdy cały eden pości Jesteśmy dorośli, więc proszę cie nie szalej Smutek i wściekłość? To poszło o wiele dalej
Smród miejskich alej, ulic i zdechłych parków Biegniemy stale, szybko do zakamarków Co skrywają resztki snów, tych najbardziej, wiesz porytych Wpakuje ci w nóż w brzuch, za każdy pierdolony przytyk
Potem jak robak będę ucztował na truchle Oblepiony waszym gównem, coraz bardziej cuchnę I wchodzę miedzy larwy co się karmią własnym smrodem Identyczne barwy widać - Taką mamy modę
Pod nogi kłodę kurwy rzucaliście nieraz Nie przybyłem na ten świat by przemawiać do mas Pokojowym językiem i szukać popleczników Owinięty w furie pręt umyje was ze złych nawyków
Oponentów bez liku, kiedyś lęk a dzisiaj pokarm Bo tak dużo nienawiści skrywa w sobie słowo kocham Powtarzane na siłę, żeby się wpierdolić w model Szczęśliwego społeczeństwa, co to mu podstawiam nogę
I pada na ryj widząc własne odbicie Pozmieniałem twój świat więc nie mów mi, że tylko krzyczę Nie ponosisz żadnych strat? Kłamstwa są takie typowe Bo wiem, że swoim głosem zarzygałem twoją głowę
Po co walić pięścią kiedy mogę miażdżyc słowem A najtrudniej jest namierzyć metody pokojowe Emocje, manipulacje, oblicza strachu Własną inteligencją łatwo was zagnać na skraj dachu.
I nie próbuj kurwo gadać, że brak we mnie pokory Parę razy chciałem zwiać nienawiść - neverending storry Tylko jedno pytanie trzyma przy życiu moje serce Skoro nie walczę sam, to może jest nas jeszcze więcej?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.