Zwrotka 1 Usprawiedliwieni własną jebaną rozpaczą Publicznie zapłaczą, nogi żałośnie rozkraczą. Skurwieniem teren zaznaczą, rządze typy macho But w fizjonomię, nie pytaj mnie, za co gnomie Ja cię rozgromię, mimo że mój okręt tonie Poznam twoją anatomię, przeleję fonię Pękające kości jak trzaski w gramofonie Jestem jebnięty i swoją inność chronię Nieudacznej kopii mocno w kopii tyłek kopie, Zamknij pysk jołopie, takie larwy jak ty topie W wodospadzie slow, zalewającym pustkę Glów Co chcesz to mów, lecz nie będziesz miał się zdrów Nieudaczne kurwy wystylizowane na lolity Nieprzebite cipy, ale ryj tonikiem zmyty Chcesz skosztować pyty? Chodź pokażę ci chuja, nadzieję cię na pal i mocno cię rozbujam Potem z pełną świadomością karzę ci wypierdalać Możesz się starać. Oczyszczanie świata jara Prawda jak Dostojewski, gdzie zbrodnia tam kara Jezus zawisł na krzyżu a ja mu w twarz haram Za co? Bluźnierco. Za stracone ideały? Miłosierdzie i współczucie mi to lata kolo pały Świat jest doskonały i inne dyrdymały Trzym ryj, ale matoły się nabrały Co zobaczy to wchłonie, co mu dadzą to wpierdoli Z przeżartego konsumpcesu (? - do poprawki) Bóg stąd spierdolil, bo się swego dzieła boi Podlóg z swojej woli małpy szkoli Bardzo cię to boli, że prosto w pysk matoli Cedzę swoją złość, jak ksiądz w przykościelnej scholi Gwoli ścisłości w obronie godności Wejdę do domu i połamię ci kości
Ref. x2 Największym twoim błędem jest przeświadczenie, że należy być ponad to Gdy raz się upokorzysz to zrównają cię z ziemią Nie pozwól nigdy na to by społeczne larwy pluły w twarz Pokaż im, na co cię stać, choć by miał to być twój ostatni strzał, twój ostatni strzał.
Zwrotka 2 Śmierć milionów, statystyka ja wybieram tragedię Za ignorancję, głupotę pierdolone brednie Widzę część z was już blednie, ze strachu topi się w urynie Mój gniew nie przeminie, nie spleśnieje jak szpula w kinie Będę pielęgnował to, czym diabeł obdarował Karę śmierci egzekwował, ten świat mnie tak wychował A może tylko, uczynił to, czym jestem teraz Rozpierdolę ci pysk łomem, możesz chuja wybierać Sprofanuje najmocniej jak tylko mogę, wszelkie twoje świętości To co dla ciebie jest bogiem Dla mnie zwykłym ścierwem, odbij od korony chrystusowej. Nie jesteś nawet tego godzien, pierdolony potworze. Z językiem na ogolonej na niedziele grdyce Ogolona fajnie, łatwiej ją zębami chwycę Przebiję jak dziewicę, chodź, chodź kupo gówna W poziomie jebnięcia, trudno mi dorównać I bądźcie świadomi, końca czasów deklaracji Jak Martin Luter dokonuję reformacji I jak 95 tez powieszonych w Wittenberdze Ja powieszę 95 serc w mej prywatnej kawalerce Zrobię ołtarzyk mojej własnej nienawiści Do tych skurwiałych larw, czerpiących korzyści Z armii przegranych, przez społeczeństwo skopanych Na boczny tor, ludzi wyeliminowanych Bądźcie świadomi, azyl rodzi paranoje Niszczy mózgowe zwoje, ja się śmierci nie boję. Potraktuję kostuchę jako swego sprzymierzeńca Zapraszam do szaleńca w paszczę szaleństwa. Topię się nienawiścią widząc was i tą porutę Potraktuję was pięścią jebane łby zakute Zagłodzę jak Kalkutę, nakarmię cie twym fiutem Jak kanibal z Lotenburga, zmiażdżę ci pysk butem
Ref. x2 Największym twoim błędem jest przeświadczenie że należy być ponad to Gdy raz się upokorzysz to zrównają cię z ziemią Nie pozwól nigdy na to by społeczne larwy pluły w twarz Pokaż im na co cię stać, choć by miał to być twój ostatni strzał, twój ostatni strzał.
I nigdy nikt nie powie, że umarłeś na darmo, nie.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.