[Bobik:] 1. Jak mnie to wkurwia; mała osada, ludzie jak bakterie Gdzie byś się kolwiek nie schował tam i tak znają Twą gębę. Tak! Ciągle tu jestem i nie spuszczam nogi z gazu Nawet, gdy wokół pierdolą, że to wszystko jest do czasu. A Ty powiedz jak u Ciebie? Od kredytu do kredytu [?] Znałem już jednego to powiesił się na strychu! Przez bandę komorników, co jak sępy nad padliną Poczęstowali go liną, odebrali wszystko siłą. Nie pytaj, co było przyczyną. To chore, ludzkie emocje, Gdy sobie wyobrażasz, ile zdobędziesz za forsę. Miewam już torsje, kiedy to widzę chce mi się rzygać, Ale kiedy o tym mówię pewnie miewasz mnie za świra. Wpadaj do mnie na wiraż i poczuj tą obawę; Psy spuszczone ze smyczy, kurwy robią obławę! Przez pojebany system i medialne kazania Połowa stoi w miejscu, bo wszystkiego się zabrania. Nie słucham już gadania, teraz idę po swoje! Opluję, rozjębię, zabiorę, co moje! Tak, jebło mi na głowę i jestem przekonany, Że jak nie pójdę sam to nie spodziewam się zmiany. I pomimo szantażów ja nie poczuję strachu, Pokażę, jaki ze mnie skurwiel nim pójdę do piachu. I ty tak samo chłopaku, nie szukaj nadziei, Ogarnij zanim to wszystko wreszcie chuj strzeli!
[303:] (ref.:) Instynkt przetrwania to czasami jest adwersarz, Gorzkie bóle zobowiązań... No i w końcu pęka! I może skumasz, chociaż Ci nie życzę tego, Nieważne, czy jesteś wrogiem, czy moim kolegą.
[303:] 2. Nie ma czasu na refleksje, ja odrobiłem lekcje; Nauczyłem się już tego, że przed gównem nie ucieknę! Te wszystkie brednie, mi to się tam wiesz, nie klei, Mam się uzbroić w rozsądek i magazynek nadziei? A co mi powiedzieli: Bóg to nie jest polski złoty To cholera weź wypierdol te wkurwiające foty Rodziny i dziecka, tak, kieruje mną zazdrość, Bo zamiast spełnienia wciągam pojebane bagno! Znasz to? Chyba jak obejrzysz sobie serial. Onet kłamie, WP bredzi, a bezczelnie łże Interia. Że nie ma biedy? No to wyjdź na te ulice, Gdzie się toczy egzystencja co zwykła udawać życie! Ratunkiem picie, zamknięci w krycie. Setki rodzin dogorywa na licharskim kredycie I zobaczycie! To nie są żadne smuty, Psy się nie doliczą nigdy liczby zadanych ran kutych. 5.02. kolejne urodziny, skurwysyny mi źle życzą i dzwoni od godziny zastrzeżony numer, windykacyjna firma. Smutek, strach i gniew to chyba jakaś spółka rodzinna! Sama jesteś sobie winna ty zachłanna poczwaro! Kiedy poznasz, co to głód to Ci nie będzie zależało! Jak wielki trud trzeba włożyć w tonę tych pożyczek? A na grobie mi stawiacie same najtańsze znicze!
[303:] (ref. i outro:) Instynkt przetrwania to czasami jest adwersarz, Gorzkie bóle zobowiązań... No i w końcu pęka! I może skumasz, chociaż Ci nie życzę tego, Nieważne, czy jesteś wrogiem, czy moim kolegą.
Bo nawet tu, na marginesie, gdzie mnie wyrzucono Mam swoje zasady, kurwy za hajs piszą donos! Znam swoje wady, ale wiesz, kiedy potrzeba, To oddam Ci ostatnią kromkę powszedniego chleba.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.