[Zwrotka 1:] Dla ciebie jest nieważne to, co chcę ci powiedzieć Jak okropne rzeczy potrafią w mojej głowie siedzieć Jak przester zakłócać odbiór rzeczywistości Grzebać mi w moralności, skórę obedrzeć do kości Nie mówię tu o złości, więcej w sobie nie pomieszczę Marzy mi się nowy świat i przepiękna, wielka przestrzeń Czy będę kurwa sam, bez moich demonów Które rosną w siłę ciągle pretendując do tronu Słone rodziny ponawożone łzami Problemy są i tak, tylko ludzie tacy sami Wara z ocenami, bo nie jesteście nami Dla szczęśliwców - larwami, dla przegranych - klonami Chodzącymi po alei z twarzą bez nadziei Kolejny chemiczny związek koniec z końcem sklei (?) Absurd jak w filmie Barei, tu nie ma nic do śmiechu Bo na moją chorobę jeszcze nikt nie znalazł leku Jak układać puzzle, kiedy nie widzę głębi w bryle? Starczy raz się pomylę i pozostaję w tyle Tyle osób już skrzywdziłem, więc teraz płacę karę I co, mam podejść do was i powiedzieć 'żartowałem'? Może widzisz we mnie świra, który tylko umie bluzgać A zajrzyj do środka, zobacz jaka wielka pustka Jak świat po ataku setek głowic nuklearnych Kolejne kilogramy słów co najmniej banalnych A harcy werbalnych nie uświadczysz w mojej głowie Nie mam na technikę siły, tylko na szczerą opowieść Czego chciałem dowieść i co chciałem zrobić Zapomniałem kurwa dawno o co w życiu może chodzić Czy swoich praw mam dochodzić, kiedy spotkam się ze stwórcą? Którego lekcję traktuję jak każdy wybiórczo Meandry wszechświata się skurczą dając mi drugą szansę Pewnie i tak ją zmarnuję i przeleci mi przez palce
[Refren: x2] Intoksynacja i szukanie winnych Kurwa słabe zachowanie starców w chuj dziecinnych Sam sobie odebrałem prawo do oceny W moich oczach jestem zerem i nic tego nie zmieni
[Zwrotka 1:] Mógłbym odjebać tu prywatę i ponaginać fakty Wybielając sam siebie winę zrzucić tylko na tych Co przyczynili się do tego, że jestem hologramem Siebie samego sprzed lat, oczy przecież takie same Nawet podobny głos i ten sam zawszony ryj Masz (?) do miski frustrację, zmów modlitę potem żyj Mam pojechać ci, kurwa, i znów złością się zasłaniać I tak ja pierdolę, do jebanego zajebania (?) bo w łzach są środki żrące Mam na szyi sznur, ale pomodlić się przed końcem Nie mam do kogo, będzie bardziej hardkorowo Jak obudzę się po śmierci i kurwa będę tobą I wtedy zobaczę jak bardzo byłem zryty Domorosły psychopata mózg porządnie przepity To nie są przechwałki, tylko gorzka ocena Samego siebie, kurwa, mało to zmienia Bo jestem w stanie zmienić się tylko dla kogoś I nie mogę dłużej żyć wyłącznie sam ze sobą W grobie jedną nogą, z drugą na krawędzi dachu Wiesz co jest w tym śmieszne? Ha, nie czuję strachu Jezus Chrystus dwudziestego pierwszego wieku Ile procent człowieka pozostało w czlowieku? Od wieków zadawano sobie ciągle to pytanie Kiedy zamknę oczy, co wtedy ze mną się stanie? Bo najgorsze są dni, kiedy jestem przeświadczony Że mój scenopis życia został już nakreślony Że już zabiły dzwony i zjechałem podziemie A teraz moja dusza płaci za to życie cenę Ja już nic nie zmienię, czasu nie wrzucę na wsteczny Z tobą byłem bezpieczny, samego siebie wróg odwieczny Bóg może nas oceniać, ale przecież jego nie ma Został na kartach Biblii bez żadnej szansy współistnienia
[Refren: x2] Intoksynacja i szukanie winnych Kurwa słabe zachowanie starców w chuj dziecinnych Sam sobie odebrałem prawo do oceny W moich oczach jestem zerem i nic tego nie zmieniTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.