[I.] Rzut oka na świat lepszy niż płukanie żołądka Nieład od tylu lat pytanie brzmi kto to posprząta Taka klątwa co z każdym dniem zwykła się wypełniać A na kontach żyje forsa intelektualnie mierna
Postawa bierna, wzorowy konsument Skorupa szczelna jak koszmar fanów wnętrza trumien A złodziei sumień wybierasz wraz z księżycem Ja też nie umiem żyć ponad tym jak Fryderyk Nietzsche
Pełen sprzeczności krzyczę, a na ulicę Wychodzę po to żeby być, wiesz, kolejnym zniczem Umownym wspomnieniem po wolnej jednostce Wyłaczyć oburzenie zdaje się być tak proste
W głębokim poważaniu mieć binarne kłamstwa Łgarstwa przez błaznów do głów wlany archetyp chamstwa A tylko garstka nie dotkniętych zarazą Jak do truchła robactwo ignoranci się złaża
Zatrute myśli i brak ideologi Może przyśni się dzień bez napadów fobii Gdy otwieram oczy chcę myśleć "oni nie są godni" Lecz sen nie był proroczy i ciągle straszy chodnik
A na nim manekiny ze spojrzeniem bez duszy Wszyscy z tej samej gliny wszyscy tak samo głusi Gniew potrafi dusić i pchac ku przemocy Nie umiem się zmusić do tego by ten syf przeoczyć
Nadmuchany balon ze sztucznymi problemami Super modny salon błyszczący gwiazdeczkami Niech się w piekle spalą bo swoimi demonami Bez sumienia rozwalą nasz świat, relacje między nami
To jak nowy dekalog, tym razem 10 kanałów Chcesz nawiazać dialog, wyrzygaj armię banałów I o co takie halo? Chłopie weź się zastanów Jeszcze ci mało, to ty posłuszny więzień miligramów
[Ref.] Bo tak naprawdę nie wiesz kim właściwie jestem Czy słyszysz głos frustrata czy obudziłeś bestię A może problem leży gdzieś na dnie twojej głowy Kolejny przewidywalny choć zupełnie nowy Anonimowy zjadacz chleba, umysłowa bieda Zeżreć, wypić, kupić, sprzedać - wtedy myśleć się nie da
I ciągle szukam gdzie podział się świat Kto pogrzebał gwiazdy, skremował wiatr Gorycz znajduję już nie tylko w snach Radykalna reakcja planowana od lat
[II.] Kiedyś mówiłem: "żałuję, że musiałem się urodzić" Chyba błądziłem, nie wiedziałem o co chodzi Dzisiaj mam siłę i dar który uwodzi Wiec przygotuj mogiłę, przestaniesz w końcu smrodzić
Nie obrastam w piórka po prostu chcecie żebym zniknął Taka wstrętna laurka - nie pójdzie ze mną wam tak szybko Małe info - kiedy uda się pogrzebać depresję Jak Bill Clinton wpadniecie wredne bestie w opresję
Bo ja wiem jak bolą fakty, sam nie jestem bez winy A co, atak katarakty? Nie! Znowu się widzimy Tylko teraz rozmawiasz już z innym człowiekiem Wiesz, nieraz jestem wrednym rzepem znowu się przyczepię
Nie jestem facetem? Tak Monika Lewinsky Wezmę za dobra monetę, że nie jesteś mi bliski Śliski niestabilny grunt pod twoimi nogami Wściekły infernalny bunt; no to brońcie się sami
Waszymi symbolami, ikonami kultu krzyża Jesteście debilami, to możecie mu ubliżać Bo na pewno nie jest lekko i dobrze o tym wiemy Chore dziecko ma za złe ojcu spartaczone geny
Żałosne hieny żrą truchło tej planety No i po co te sceny nie jesteś groźny, niestety O rety! Pewnie ktoś to znów źle zinterpretuje Jakiś kretyn, zawsze się znajdzie i, wiesz, dopasuje
Do swojej wizji świata, godnej małolata Straszy łamaniem gnata i wyzywa od wariata No i znów twoja strata, bo dla mnie to komplement Być różnym od was stary, zaraz się zarumienię
I co straciłem parę bo nie rzucam samych wyzwisk? Jestem sobą, dasz wiarę? Ciągle nienawidzę bliźnich Lecz nie zrobię nic na pokaz, bo kupić się mnie nie da Jak cię ciągnie pod latarnie to weź idź i sam się sprzedaj.
[Ref.] Bo tak naprawdę nie wiesz kim właściwie jestem Czy słyszysz głos frustrata czy obudziłeś bestię A może problem leży gdzieś na dnie twojej głowy Kolejny przewidywalny choć zupełnie nowy Anonimowy zjadacz chleba, umysłowa bieda Zeżreć, wypić, kupić, sprzedać - wtedy myśleć się nie da
I ciągle szukam gdzie podział się świat Kto pogrzebał gwiazdy, skremował wiatr Gorycz znajduję już nie tylko w snach Radykalna reakcja planowana od latTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.