I Ten świat jest chory, dlatego kładę chuj na całokształt, oskarżenia, ciągłe spory, gniew, bezczelna potwarz, rzucona prosto w pysk, a weź popatrz się na siebie, ja versus wy, ta wojna wszystkim w głowach jebie.
Przez życie biegiem, bo szybkość pomaga przetrwać i maluje piękne wzory na obdartych wrotach piekła, rzeczywistość się wściekła i wypluła tych pojebów, co oddają sobie cześć w świetle majestatu chlewu.
Nie mam wielu kolegów, nabyta antropofobia, jedni dają po nosach, a inni zawsze piją do dna, został mi w gardle osad, to proch złamanych obietnic, mimo to, dobrze wiem, że nie jesteście lepsi.
Przyjdzie taki i pieprzy z monopolem na wartości, masa leszczy daje siłę, żeby wjebać się na głośnik, a masową mogiłę wykopie własnymi rękami i wpędzi was tam typ, którego, wiesz, mieliście za nic.
Brudne, łatwe chamy, jak szmaty przy autostradach, bardzo dobrze znam się na tym, jak wam słowa do ust wkładać, we łbie koordynaty, mogę pociągać za sznurki, może mama ci powie, dlaczego jesteś taki durny.
Przewidywalny, wtórny, nudny jak zdarta płyta, trzeba odpierdolić kurwy, no i nie zadawać pytań, tak jest, czasami znikam, żeby wrócić jeszcze gorszy, bez szacunku i honoru, i nie próbuj się troszczyć.
Gdyby przyszło co do czego, dwóch podałoby mi rękę, mam bogów w sercu, dlatego przed żadnym nie klęknę, miłosierdzie? to cudne, taki trening dobrej woli, pluton egzekucyjny właśnie wdrapał się na Olimp.
Obiecuję, to zaboli, chory taniec na krawędzi, bestia coraz mniej się boi, kiedy brakuje uwięzi, kłębowisko węży, które zastąpiły umysł, a skrajna nienawiść to powód do dumy.
Ref: Zdobyłem złoty medal w mordowaniu nadziei, odrzucenie, wściekłość, bieda, tego już się nie da skleić, daj nam powszedniego chleba i otwórz nam tętnice, bo się znudził ten kabaret, szumnie nazywany życiem.
Sam porażek nie policzę, bo ta liczba mnie przerasta, skupisko żywych grobów w samym centrum miasta, powoli umieramy, a z pomocą boską sfrustrowany tłum jest zdolny podpalić cały kosmos.
II Poprzedniej nocy znowu rozmawiałem z diabłem, nie chcę już pomocy, bo nie pierwszy raz upadłem, a on dodał mi sił, pobłogosławił wraz ze świtem, nalał energii do żył i obdarzył swoim sprytem.
Zrozumie ten, co gnił i umierał za życia, w którym przyjacielem jest ta zimna, pusta ulica, gdy tak bardzo pragniesz ludzi, że sam prosisz się o wpierdol, trudno do samotności nie podchodzić z rezerwą.
Mówią jestem ofermą, bez samoorganizacji, życzę ci eksperymentów w temacie grawitacji, było kilka momentów, trudno się wspomina, wieżowiec, karetka, skutek i przyczyna.
I co, pewnie rozkminiasz, na jaki to temat, chuj w to, wściekła mina, a w bani dylemat czym zatruć dzisiaj zmysły, znam takich zawodników, co pierdolą, spokój ducha znajdziesz też bez narkotyków.
To weź mi pakiet wykup, w cenie domowe ognisko, miłość i zaufanie, dziś oferujemy wszystko najtaniej, tylko z nami zostaniesz super tatą, przeraża mnie jak łatwo nabierają się na to.
Muszę liczyć się ze stratą, z każdym rokiem słabszy, serce jakby tkane watą, a śmiercią z oczu patrzy, i zapadł już wyrok, marzenia zawisły, przetrwało tylko jedno, by odjebać was wszystkich.
Nie pytaj mnie za co, bo to wstyd, że z zawiści, znowu się doszukuję, przyjaciół wśród bliźnich, takie nic nie warte chuje, gdy kamienie są za twarde szybko przearanżuję czarną rozpacz w pogardę.
Tak, wiem, chciałem być groźny, a wyszło jak zwykle, nędzny i żałosny, tylko, że chyba przywykłem do tego stanu, gdy sam siebie pytam po co drzewa kuszą i wołają z jeszcze większą mocą.
Ref: Zdobyłem złoty medal w mordowaniu nadziei, odrzucenie, wściekłość, bieda, tego już się nie da skleić, daj nam powszedniego chleba i otwórz nam tętnice, bo się znudził ten kabaret, szumnie nazywany życiem.
Sam porażek nie policzę, bo ta liczba mnie przerasta, skupisko żywych grobów w samym centrum miasta, powoli umieramy, a z pomocą boską sfrustrowany tłum jest zdolny podpalić cały kosmos.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.