Dalej mam wypierdolone na was i wasze zasady Nie zamierzam już udawać, dla świata jestem martwy Dla świata, który sprawiał, że szukałem tak jak Ty Tak jakby grubej liny, żeby cicho wkraść się na strych Nie byłem ważny, ale często użyteczny Napluli nam w ryj, łykamy jak zawsze grzeczni Akceptacja chorej jazdy, by przetrwać na powierzchni Posłusznie ciągniesz brudne berło władców przenajświętszej I wierz mi w tamtym świecie, nie wrócisz do mainstreamu Jak chcesz przestać być śmieciem to na nielegalu kombinuj Ten system na szczęście ma dziury i w sumie nie wiem ilu Skurwysynów z (?) mi się udało ominąć To jednak głowe pali, ciągłe wyrzuty sumienia co wypłukują się ze strachem i drą się nie do zniesienia, rozpierdalają czaszkę
rozprawy z pomówienia, zaświadczenia, rehabilitacyjna ściema - znam temat (?) - znam temat (?) - znam temat
Walenie towaru też znam i znaczenie się zmienia Zdesperowana hiena zawsze żeruje na dupie Ostatnia ściecha ścięła, zniknął pojemnik na cukier Chwilę jest super, spierdalaj z propagandą Jest zajebiście, póki masz za co ogarnąć Jedyne wyjście to kalkulacja, a ją Już od dawna ma Cię w piździe, w końcu skończył wam się banknot Nie ma to tamto, trzeba chować się po kątach Opiekuńcza polityka, sam wiesz jak to wygląda Znam też zajęte konta, jak wesz, Każdy oglądał Jak chcesz to za minimalną jebaj do samego końca Tutaj rodzą się talenty co to zmieniają się w tragedie Chryste Miłosierny, zdejmij te koszmary ze mnie Ciało się trzęsie, czasem pomagała wódka, diazepam bądź feta Po ten nagrywka i chuj tam
Co będzie z nami od jutra?
Pokolenia wychowane na buncie przeciwko wszystkim Zardzewiałe marzenia i powykręcane pyski Empatii w nich nie ma, i rozwala krew bliskich Wypierdolił się na ryj, życiowy parkiet bywa śliski Jak zabraknie słów to pij, ale nie zostawiaj śladów Kiedyś były czasy, teraz kurwa nie ma czasów Smród niedzielnego obiadu to woń alko z gęby taty Tata kocha córkę, tata wie gdzie wsadzić swoje łapy Córka uciekła od taty, w sumie to jest niezła dupa Nie dziwota, fajna sztuka, pół osiedla chce ją ruchać Pół osiedla to zepsuta banda Targ i niezły utarg, dystrybucja po klatkach I karty SIM na słupa Nic nie zrobisz taka karma, no i znalazła swój azyl Gość ją wozi po klientach, bardzo często się oparzysz żyjąc tutaj Przegrała swoją osobistą wojnę Nie dość że upadła to ją jeszcze na noc kupił ojciec Hojnie obdarzył nas diabeł swoimi ludźmi Może to kara za to że byliśmy próżni Kurewsko podły wirus toczy społeczeństwo Powiedz ile kroków dzieli twój poranek do szaleństwa Weź opowiedz o nadziei no i powiedz czym jest klęska Zabiłem w sobie litość, więcej grzechów nie pamiętam I mogę przysiąc, że chciałem pójść inną drogą Chciałem mieć inne życie, chciałem wziąć Cię ze sobą Toast za tych co nie mogą, bo pokonał ich system No a martwi swoją drogą, to oszczędność oczywiście No i martwi się mamusia, się nie pożegnała z synkiem Synek pewnie by się musiał bić ze smutkiem po dziś dzień Nie widział lepszej drogi, lubił spacery po lasach Tylko w obliczu mogił, oprawcy umieją przepraszać A gałąź Boże drogi pękła, na ziemi umierał, złamał kark Bezdomne psy dokończyły dzieła Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|