[I.] Będą pierdolić Ci o prawie, moralności i sumieniu, Zbawieniu, co łaskawie, zawdzięczasz najwyższemu, Nie wiedzieć czemu, w chuju mają Twoją godność, Zrobiono z Ciebie śmiecia, mimo tego, że nie wolno,
Umysłowy kaleka, z ambony czy wyższej szkoły, Na świat patrzy z daleka, wciąż pociska te pierdoły, Jakby był na lekach, psycholog czy kurator, Powiedz mi, to będzie nietakt, gdy do Ciebie krzyknę szmato,
Pogódź się ze stratą, liczoną w litrach krwi, Ty świnio, śpij, dobrze mi, gdy kobrze wypierdalam kły, Tak, jestem zły, zapłacisz za moją frustracje, Ostrze noża zdecyduje, kto miał tym razem racje,
Zapraszam na kolacje, będę karmił cudzym strachem, Budżet na te operacje? To za proch i za wache, Kasa, pozbądź się zasad, tak bardzo ograniczają, Bezlitosny atak, trup i zbezczeszczone ciało,
Ciągle mi mało, odkryłem swój narkotyk, I co by się nie działo, to skombinuję trotyl, Odpierdol tych, co męczą, pierwsze koty za płoty, Broń śpiewa piękną pieśń o eliminacji głupoty,
Znajdź chuja, co Cię gnębił, pewnie tego nie pamięta, Teraz siedzi z żoną, dziećmi, choć mu rozjebiemy święta, Droga była kręta, już namierzona świnia, Wyrządzonych krzywd nikt nie zapomina.
[Refren] Przypomnij sobie łzy, pamiętasz ten strach, Nie było gdzie uciekać, Ty chciałeś biec, gdzie się da, Taka chora gra, silniejszy o Tobie decyduje, Opanuj się, spokojnie, pobawimy się z tym chujem,
Teraz on będzie klęczał, błagał, a jego dzieci, Poczują to, co Ty, o, zobacz, z mordy mu już leci, Jucha, a teraz słuchaj, sam wiesz jak to bardzo boli, Zacznij od brzucha, niech umiera powoli.
[II.] Jebana kurwo, przez takich jak Ty łamią życiorysy, Ci wrażliwi z wartościowych mogą stać się, chuju, niczym, To taki wyczyn, zmarnować czyjeś plany, Kiedyś byłem cichą pizdą, ale przyszły wielkie zmiany,
Te dziwne stany, gdy nie panuję nad sobą, Tak pojebany, tkwię w konflikcie z własną głową, I rozumem, do trumien oponentów i do ziemi, Bóg spojrzał na ten świat i się tylko zaczerwienił,
Wysłał mnie, żebym wyplenił ziemie z zarazy, Z robactwa i szkodników, doznaję ekstazy, Plując na zawodników, tak bardzo pewnych siebie, Przelecę Ci starą na Twoim pogrzebie,
I o co takie halo, to ja jestem wulgarny? Jedni kończą gdzieś na strychu, inni w zakładach karnych, I tak myślę po cichu, że chyba już mi nie zależy, Na niczym, oprócz tego, żebyś, kurwa, mi uwierzył,
Bo jestem coraz bliżej, poznajesz przecież zapach, Zawsze mi jebało z pyska, byłeś pierwszy, który sapał o to, No i mam oko na Ciebie i rodzinę, Zapraszamy na spotkanie z pierdolniętym skurwysynem,
Zbadaj rozkminę, od czego zacząć, Będą krzyczeć "pomóż, ojcze" czy, kurwa, "wstawaj, tato", Wychodzi na to, że przyszły takie czasy, I się stałem głosem smutnej, wściekłej i przegranej masy.
[Refren] Przypomnij sobie łzy, pamiętasz ten strach, Nie było gdzie uciekać, Ty chciałeś biec, gdzie się da, Taka chora gra, silniejszy o Tobie decyduje, Opanuj się, spokojnie, pobawimy się z tym chujem,
Teraz on będzie klęczał, błagał, a jego dzieci, Poczują to, co Ty, o, zobacz, z mordy mu już leci, Jucha, a teraz słuchaj, sam wiesz jak to bardzo boli, Zacznij od brzucha, niech umiera powoli (Niech umiera powoli, tak) (Niech umiera powoli, tak)
Popatrz, teraz stoję sam, przede mną cały świat, I pluję mu w twarz i kopię, gdzie się da, Gryzę jak wściekły pies, wyrzygałem litość, Ostatni cios Ci zada gość, co go nazwałeś cipą,
Zabili w nas resztki człowieczeństwa, W oparach szaleństwa, krzykniemy jeszcze raz, To jest nasz czas, nie ma lepszego miejsca, A w zaciśniętych pięściach klucz do rozwiązania spraw.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.
