1. Nie mogę tu żyć, nie umiem znieść już tego gówna, Wyrównaj krok i nie patrz w okno, weź się słuchaj kurwa, Bulwar, podwładny znowu nam się urwał, Płacze, że chuj tam, nikt nie żałuje durnia, Pierwsze dni grudnia otula ta śmierdząca mgła, Miłość bliźniego, ten sam kabaret trwa od lat, Nie liczy strat potworne miasto, Znowu się nawpierdalasz, żeby móc zapomnieć zasnąć, Bo jak jest jasno, to strzygi udają ludzi, Wiem, że masz to w głowię, nawet nie będę studził, Entuzjazmu, który wywołuje zawiązana pętla, Nikt nie będzie żałował, nikt nie będzie pamiętał, Gdyby lina nie pękła, to fetor wezwie panią doktor, Ta już raczej nie wymięka, nie wie co to zło i dobro, Nieczuła panienka, widziała chyba za dużo, Perspektywy? Nie żartuj, to cisza przed burzą.
Ref 1.: W umysłach tli się złość i czeka tylko na bodźce, Co pozwolą jej wybuchnąć, pomyśl to takie proste, I chyba instynktowne, żeby wyłapywać wrogów, Pamiętaj nie za długo trzymaj, narobią smrodu, Powoli odcinaj i wynoś po kawałku, Makabryczne znalezisko, wczoraj pies odkopał w parku, I koniec żartów, bestia, nie pytaj czy warto, Moja nowa wersja, (prawdopodobnie łacina)
2. Wymarłe osiedla, głów otumanionych trutką, System nigdy nie przegra, oponentów trzyma krótko, Pierdolony rezerwat, wolność zepchnięta do mogiły, Tak bardzo chciałbym przerwać to, a nie mam siły, Nawet żeby się ruszyć, więc nie mów mi o walce, Dziś przyszedł czaszkę skruszyć i połamać palce, Ten co kąsa kiedy śpimy i błagamy o łaskę, 3:37, zbrodniarz zakłada maskę na mordę, Przywoła znowu całą hordę, Koszmarów, trzeba się znieczulić i trzymać formę, Kolejna sprawa, zabawa, krew, kurewki zapał, Nie posłuchałeś, gdy mówili byś się nie poddawał, Oceniasz tych ludzi? To popatrz na siebie, Trudno rąk nie ubrudzić, gdy sam taplasz się w chlewie, Nie pytaj mnie, bo nie wiem, nie znam drogi ucieczki, Śmialiśmy się z tych ambitnych, bo byli po prostu lepsi.
Ref 2.: Możesz nazwać to zazdrością, wbijam w nomenklaturę, Zadławiłeś się miłością do siebie głupim chujem, Jednak potrafisz być, jak nikt, doprawdy talent, Wniknę w wasze struktury, od środka rozwalę, Te bzdury! Wzorowy model, co budzi podziw, Służbowym samochodem, więc się skurwysyn odgrodził, Od śmierci, za późno, ktoś nocą w okna stukał, Zabiła rana kuta, gość dostał czego szukał.
3. Jednostki, które mierzą czas natężeniem głodu, Elementarz, jak się sprzedać na 1100 sposobów, Czy podetrzeć czyjąś dupę, własną godnością, I tak już jesteś trupem i powiem ci z pewnością, Każdy ma to kurwa gdzieś, ile zrobisz oddechów, Kolejne brudne nic odeszło w atmosferze śmiechu, "pięknych dzielnic", bo tutaj rzadko kto przyjeżdża, Komornik, policja, możesz pogotowie wezwać, Do szpitala, kilka dni, się umyjesz, posiłek, Będzie może w sumie cieplej, to nie bunt, zza życia gnijesz, Zresztą u mnie to samo, chuj skończmy pierdolić, A agresja maskuje, to że ciągle jednak boli, Tęsknota za ulgą, która jest tylko marzeniem, A naprawdę pozostało nam czyste wkurwienie, I plujemy tym jadem sobie nawzajem w usta, Uciekam zaraz wzejdzie słońce, nadchodzi 6:16, No właśnie to jest godzina diabła, Łowcy wyszli na żer, gryźć mięso, kawały sadła, Należące do zer, co spuchły z głodu i od chemii, Połóż łeb na pień, resztę pogrzebiemy w ziemi, I może ktoś doceni wściekłość i okrucieństwo, Sfrustrowane proste ciosy, nie wiedziałem, że tak gęstą, Masz krew, to blef, kto wie, spróbuj to sprawdzić, Bo chyba tylko gniew okaże gram przyjaźni, To nocny głos tych wyjebanych poza nawias, Rodzice straszą dzieci, mówią żeby nie rozmawiać, Z elementem, przekrętem, nowotwory społeczeństwa, Odłączyć syf od ludzi i wystawa szaleństwa, Tu nie ma piękna, nawet jeśli cenisz turpizm, Nie będę klękał, nie potrzebuję znowu ujmy na honorze, Mój boże powiedz, jak z tego wybrnąć, Kiedy znów wlepi we mnie wzrok puste straszydło.
(Puste straszydło)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.