Widzę tylko pasmo przegięć Choć ty wiesz, że dzisiaj nie jest łatwo przewieźć Staram się dbać o ciebie A ty kpisz z tych żył które dla ciebie wypruwam I nikczemnie wciąż odsuwasz się ode mnie Boisz się jakbym co najmniej miał cię zamiar pić Żądasz więcej wciąż nie dając w zamian nic Więc tylko marazm i rozpacz czarna jak Porter Chłostasz moje uczucia i portfel A kiedyś, ja to całkiem nieźle pamiętam Byłaś jakby nieco bardziej dostępna I ten pierwszy raz, to szczęścia szczyt był Kiedy poszły nasze pierwsze wspólne dwa litry Upojony tobą gnałem przed siebie A bądź co bądź dziś o ciebie coraz trudniej Mnie coraz trudniej brnąć Każdy kaprys spełniam mężnie Wprawdzie budżet grzęźnie ale w końcu jestem twoim więźniem Co z nami będzie? przyjdzie czas się rozstać Bo z każdym dniem jesteś mi coraz droższa Choć ja znoszę ten koszmar i mimo twoich zagrywek bezczelnych W zasadzie pozostaję ci wierny Nie jak ci odszczepieńcy, których zapał dawno ostygł I porzucili cię dla twojej lotnej siostry Ja cię leje wprawdzie, ale przemoc nic nie zmieni Gdy ty lejesz mnie boleśniej, bo po kieszeni I tą potwarz grubą mógłbym nawet znieść To przy moich środkach mówiąc Mówię, że to nie potrwa długo Bo dziś dla ciebie ważny już tylko popyt Wiesz co? martwisz mnie baryłko ropyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.