Prosiłem, żebyś nie karał za jointa, a ty nie Nie oglądał, nie grał Jamesa Bonda, a ty nie Byś się nie moczył, nie sepl... Nie Stary, nie może tak być, puść z bitem i żywiej
Prosiłem, żebyś nie karał za jointa, a ty nie Nie oglądał, nie grał Jamesa Bonda, a ty nie Byś się nie moczył, nie seplenił, a ty nie Nie kłamał prosto w oczy, kraj zmienił, a ty nie Kupiłem ci maskotkę, złotą kaczkę, a ty nie Przed występem krople, bo masz sraczkę, a ty nie Mówiłem: weź mnie, a nie brata, a ty nie My zawsze na tak, a ty kurwa na nie, ej
Bunio: Dziedziczna misja, demoniczna precyzja Ciska batyskaf, nowa idiotyczna decyzja Ciśnienie ciśnień, emisje upośledzeń Pieruński giździan, właściciel cudokredek Tyska charyzma, barwię świat swój pod eden W nim na obrady jedziesz na prywatnym rowerze Ja za twe podatki siedzę w przydatnym helikopterze Niech będzie, lecę grać swą muzę jako filantrop Mam poselską pensję, więc to codzienną frajdą Ty radź, bo masz moją, a jeszcze ci upierdolę Kluski w rosole, paluszki na podwieczorek Lepsze to niż stolec, gdy jesteś głodomorem A żonę i teściową wymagania łączą spore Pętla, taboret, dla mnie dania szefa kuchni Pani mego serca reguluje rachunki Twardnieją jej sutki, już zna tyle taksówki Proponuję sztuczki w najdroższym apartamencie Jutro powrót do willi, brygada wesprzeć Ty po slumsach biegniesz, za tobą sąsiad co ma bosa Klub, smarki gniewne, panuje moda w głowa kopać Znachor zapoda prozac, nie widniejesz w NFZecie Zdrowy, nie potrzebuje badań, leczeń przecież Krecie o zdisowanym autoportrecie, czuję luksus Ty polegaj na ZUSu sekrecie
Prosiłem, żebyś nie karał za jointa, a ty nie Nie oglądał, nie grał Jamesa Bonda, a ty nie Byś się nie moczył, nie seplenił, a ty nie Nie kłamał prosto w oczy, kraj zmienił, a ty nie Kupiłem ci maskotkę, złotą kaczkę, a ty nie Przed występem krople, bo masz sraczkę, a ty nie Mówiłem: weź mnie, a nie brata, a ty nie My zawsze na tak, a ty kurwa na nie, ej
Czy ja mógłbym coś powiedzieć? Chciałeś być oryginalny, ty i ta twoja grupa Miałeś wielkie plany, a tylko rżniesz głupa Dobrze, że nie brata, bo byłaby kupa Ale lecą lata, a ty na szczyt po trupach Zabrałbyś chłopaków, by trochę porządzili A ty odpoczął, w końcu razem byśmy czas spędzili Obiecuję, nie będziesz się nudził ani chwili Mam plan, który życie ci umili Chodź, zabiorę ciebie na moje osiedle Wypijemy, zapalimy Pokażę ci, jak żyjemy, jak się bawimy Nie bój się, będę przy tobie cały czas Bo mógłbyś dostać w pomyjok, a to by był kwas Za rączkę cię złapię, przeprowadzę przez pasy Spokojnie, nie drapię, nie opierdolę z kasy Masz wolne, chodź, załatwię ci jakąś robotę W Tesco na kasie - trzaśniesz tam grubą flotę Mam tam znajomości, ty właśnie, posłuchaj Zaproś kolegów z branży, też się znajdzie jakaś fucha Zostaw tylko tego jednego, co strzela z ucha Bo facet na pewno tam wyzionie ducha Jestem pewny, że spodoba ci się tu Będziesz się czuł jak prawdziwy Winnetou Poznasz panienkę i razem z chłopakami Wynajmiesz kawalerkę z drogimi meblami Odłożysz na samochód czy na kino domowe Zawsze jest sposób, aby życie było bardziej kolorowe A miało być tak pięknie, a ty nie
Prosiłem, żebyś nie karał za jointa, a ty nie Nie oglądał, nie grał Jamesa Bonda, a ty nie Byś się nie moczył, nie seplenił, a ty nie Nie kłamał prosto w oczy, kraj zmienił, a ty nie Kupiłem ci maskotkę, złotą kaczkę, a ty nie Przed występem krople, bo masz sraczkę, a ty nie Mówiłem: weź mnie, a nie brata, a ty nie My zawsze na tak, a ty kurwa na nie, ej
3oda kru - Rybnik, Tychy, Mikołów
Bunio, Grubson, Wojciech, diss na rządTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.