[Zwrotka 1] Wszyscy tak samo anonimowi, z żadną uwagą idą przed siebie Zamurowano jak kamień milowy i drogę wytarło nam przeznaczenie Znani w ogóle, masz gdzieś istnienie - tani argument. Jak mamy zrozumieć się, zacznę od siebie Otwieram akapit, więc sam nie ocenię Treść nie spada, jak pióro, mi lekko na papier W zasadach to ująć jest ciężko, nie znacie się Ja znaczę z nią tyle, co noworodek. Co dzień ją tworzę, zabiję za nią Warci bez siebie nic obydwoje, też nie wiem, czy skończę operę mydlaną Jak ją zacząłem, zanika mi pamięć, by w nocy przypomnieć to sobie przez flashback 'czy mogłem coś zmienić na lepsze?' To samo mam w głowie od miesięcy, co rano chcę zmieścić te setki słów W pętle. Co z tego, kolejny raz mylę pojęcie, kompleksy powodem, więc wiele głów Wejdzie w nią. Lepsze zło odpuścić na zawsze Pierdolę Wasz lament, to ja daleko zajdę Po oobe niestraszne mi żadne koszmary 30 tysięcy i już mnie kojarzysz Przechylam kielon z żalem na swoją stronę, jak szalę I nie widać brzegu, gdy nawet ja, nie wiem, co czułem, gdy to pisałem I widać reguł brak, może to wcale nie było pisane mi. Z tym stanem żyć nie mam zamiaru ciągle Choć wiem, że przystanek Vortex, jest jak igranie z ogniem Bo powiem więcej, niż gdziekolwiek, od początku to było umowne Głos rozsądku domaga się roszczeń, a struny głosowe stroją się na pogrzeb Jakkolwiek wygląda Twój nastrój w ten dzień, bądź pewien, że w smaku będzie słono A kolorów nie ma za wiele i deszczu łez, którym zachłysnął się, tonąc (pod ziemią)
[Hook] (oni zachłysną się tonąc)
[Zwrotka 2] Mamy kilka zaległych spraw - CSI, opowiem Ci cały scenariusz Sami Swoi - komedia bez kłamstw, a i tak nie liczę stałych upadków Cały czas brak słów, zakrył wrak piach już Zmartwychwstać, sacrum? Absurd, to nie biała flaga, lecz tajfun Więzień wierszy, modlitwy, rozterki; czasami oziębły jestem I nie wiem, co znaczy 'sępie miłości', wiem, że tętnię Gołębim sercem do jednej, choć koneksje bywają burzliwe Konsekwencje, bo mamy na tyle odwagi, żeby naprawić to uczciwie Zabawy stworzyły lawinę, która przygniata do teraz Jebane perpetuum mobile, po jakim czasie to do mnie dociera? Zobaczyć prawdę w oczach - to sprawa sumienia Ponad tym jest alegoria, nie mam usprawiedliwienia Ktoś zagląda mi w duszę, gdy duszę to w środku Pora poznać skutek ucieczki rozsądku Scenariuszem był koniec, ale nie utniesz nici Przerwiemy wspólnie, odpoczniesz w minutę ciszy I może niczym Cię nie zaskoczę więcej, ale zostanę tu Wygodniej mi leżeć z Tobą; pokuszę miłość, kiedy zastanę grób Zatracę pokusę i przekłamania dla nas A z rana obudzisz się jak prawdziwa pierwsza dama
[Zwrotka 3] Mamy wszystko i nic (wszystko i nic), i nieziemską cierpliwość (mamy ją) Aby wszystko i nic (wszystko i nic), na wieczność starczyło nam (mimo wad) Stworzyliśmy dosłownie oddzielny świat Z prostych słów, potrzebny nam Odetchnij dumnie jak szlachetny ptak Anielskich barw brakowało przy mnie, a przez nich szlak Trafiał jak nalot i spadał cyklicznie I nie przyjmowałem do siebie, że życie Może być inne i Ty mnie wyrwałaś Intymnie, od zaraz nastała wspaniała odmiana Aranż życia - to najtrudniejsze Jak zdarta płyta, mam ślady po klęsce Przeżyłbym więcej, gdyby nie Ty Ale: czy bez takiej chwili warto jest żyć? Trzymam więc burzę jak na dłoni, czy mam pozwolić na niepowodzenie? Widać wciąż czas, jak nas goni, mijam swobodnie obrane mi cele I ciężko Ci będzie się z tym oswoić, jeśli postawię na muzykę Za tę płytę jestem w stanie nie zdać, poprawię oceny jak nauczyciel A za kilka lat przyznam matce, że sztuka to inteligencja Litery w wierszach, stawię na treść nad Piszę, by nie stać w nudnym miejscu i takim samym się nie stać Synergia w mieście niezdar, przeciętność żegnam Enigma to nasza kwestia, choć niekiedy nawet elita nie sięga tu wzrokiemTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.